Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam mój dzisiejszy strój. Uznałam, że pójdę pobiegać. Dawno tego nie robiłam ale miałam nadzieję, że pomoże mi to zrzucić z siebie wszystkie złe opinie jakie przeczytałam dzisiaj na swój temat. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się, a włosy związałam w koński ogon żeby nie przeszkadzały mi podczas biegu. Założyłam Air Max’y i zeszłam na dół żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, które wchłonęłam dość szybko. Wyjęłam z szafki bidon, do którego nalałam wody. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, a następnie wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Rozejrzałam się po otaczającej mnie okolicy i zaczęłam myśleć, w którą stronę pobiec. W końcu odetchnęłam głęboko, do uszu włożyłam słuchawki i ruszyłam w lewo, wiedziałam, że biegnąc tą drogą dotrę do parku.
Zaczęłam myśleć nad sytuacją z fankami chłopaków, miałam nadzieję, że mimo tego jednego zdjęcia żadna z nich nie rozpozna mnie np. na ulicy lub że nie będą szukały moich profili na różnych portalach. Hah marzenia, pewnie już zaczęły szukać jakiegokolwiek kontaktu ze mną żeby móc na mnie ponajeżdżać i zwyzywać. Uznałam, że muszę przygotować się na falę nienawiści, która będzie bliższa mojej osoby za każdym razem, gdy któryś z chłopaków chociażby o mnie wspomni. Nagle poczułam silne uderzenie i upadłam na chodnik.
- Przepraszam. – usłyszałam i zobaczyłam przed sobą rękę, którą złapałam i podniosłam się- Nie to ja przepraszam, zamyśliłam się. Nie patrzyłam gdzie biegnę.
Spojrzałam na chłopaka, był przystojny i miał piękne szare oczy. Nigdy jeszcze takich nie widziałam.
- Może dasz się zaprosić na kawę? Wynagrodzę ci ten upadek. – zagadnął- To chyba ja powinnam to zaproponować, ale chętnie. – uśmiechnęłam się
- David. – wyciągnął w moją stronę rękę
- Monika. – odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń
- Niestety najbliższa kawiarnia jest dobry kawałek stąd.
- Możemy się przebiec. – powiedziałam bo zauważyłam, że on również jest w dresach i ma buty do biegania
- Jeśli dasz radę za mną nadążyć... – powiedział z uśmiechem
- Bez obaw, dam sobie radę. – puściłam mu oczko i ruszyłam w wyznaczonym kierunku
Po drodze trochę rozmawialiśmy, dowiedziałam się, że mieszka niedaleko miejsca, w którym się zderzyliśmy. Studiuje architekturę i jest naprawdę wysportowany. Ciężko było mi dotrzymać mu tempa więc kilka razy musiałam prosić żeby zwolnił. Po 15 minutach byliśmy na miejscu, więc weszliśmy do środka i podeszliśmy do lady, złożyć zamówienie.
- Więc na co masz ochotę? – zapytał
- Hmmm, może Latte.
- Jedno Latte i jedną czarną. – zwrócił się do pracownicy
- To będzie 9 funtów.
Chłopak zapłacił i ruszyliśmy do wolnego stolika żeby wygodnie usiąść i poczekać na zamówienie.
- To naprawdę ja powinnam płacić. – powiedziałam- Przestań, to ja jestem mężczyzną i to ja cię tu zaprosiłem. – uśmiechnął się
- Ale to ja na Ciebie wpadłam. Mam nadzieję, że nic Ci nie zrobiłam. Bo nawet nie zapytałam. – palnęłam się w czoło
- Nie martw się o mnie, bardziej martwiłbym się o Ciebie, dość mocno walnęłaś o chodnik.
- Wszystko ok. – w tym momencie do stolika podeszła uśmiechnięta kelnerka i podała nam nasze zamówienie
- Dziękuję. – odpowiedzieliśmy jednocześnie
Zaczęliśmy rozmawiać, nawet nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Rozmawiało mi się z nim naprawdę dobrze, a jego oczy były hipnotyzujące.
- Jeju już późno. Powinnam się zbierać. Zanim dobiegnę do domu minie trochę czasu. – uśmiechnęłam się
- Może cię odprowadzę? – zapytał
- Już dziś zaprosiłeś mnie na kawę, nie mogę cię tak wykorzystywać.
- Ale to.. – nie dokończył po zadzwonił jego telefon – Przepraszam. – powiedział i odebrał
- Słucham?.. Tak... Kiedy?... Ale przecież miało nie być... Dobra.. Na razie. – starałam się nie słuchać ale było to niemożliwe – Przepraszam, jednak nie będę mógł cię odprowadzić, właśnie zadzwonił do mnie kolega, że mamy dodatkowe zajęcia, których miało nie być ale jednak.
- Nic się nie stało, nauka jest ważniejsza.
- Może spotkamy się jeszcze kiedyś? Lub razem pobiegamy.
- Bardzo chętnie.
- Daj mi swój numer, jakoś się zgadamy. – uśmiechnął się i podał swój telefon
- Proszę. – oddałam mu urządzenie – Lepiej już idź, bo się spóźnisz.
- Wolałbym zostać, ale chyba masz rację. Niedługo się odezwę. – podszedł i dał mi buziaka w policzek, na co ja się zarumieniłam
- Leć, powodzenia. – powiedziałam, a David jeszcze tylko pomachał i wyszedł z kawiarni
Ja siedziałam jeszcze jakiś czas przy stoliku i zbierałam w sobie siły żeby ruszyć do domu. Przede mną pewnie dobra godzina drogi. Oparłam ręce na stoliku i podniosłam się z krzesełka. Muszę przyznać, że moja kość ogonowa musiała mocno ucierpieć po upadku, wcześniej nie bolała ale gdy teraz wstałam poczułam straszny ból. Nie wiedziałam co mam zrobić, do domu raczej nie dojdę, nie mogę zadzwonić po Taxi bo nie mam przy sobie takiej sumy żeby zapłacić za przejazd. Postanowiłam spróbować przejść do domu. Wyszłam z kawiarni i zrobiłam kilka kroków, ale czułam się jakbym zaraz miała się rozpaść i usiadłam na najbliższej ławce. Jedynymi osobami, które znam i które mają prawo jazdy są chłopaki ale nie chciałam ich wykorzystywać. Pomyślałam, że może jeśli jeszcze chwilę posiedzę to chociaż trochę przejdzie. Minęło pół godziny ale ból nie ustępował. Wyciągnęłam telefon i próbowałam dodzwonić się do Harry’ego ale nie odbierał więc wybrałam numer Nialla. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Hej, co tam? – zapytał- Hej, przepraszam, że dzwonię ale Harry nie odbiera. Mógłbyś po mnie przyjechać?
- Coś się stało? Gdzie jesteś? – zapytał przestraszony
- Jestem pod kawiarnią Black&White, wiesz gdzie to jest?
- Wiem, ale powiedz mi co się stało.
- Biegałam, zderzyłam się z kimś i upadłam na chodnik. Wcześniej było ok, ale teraz nie mogę chodzić bo strasznie boli.
- Będę za max. 15 minut. Czekaj na mnie.
- Ok, raczej się stąd nie ruszę.
I rozłączył się, czułam się głupio, że musiałam do niego dzwonić i prosić żeby po mnie przyjechał. Ale w tym momencie był moim jedynym ratunkiem. Siedziałam na ławce i przyglądałam się przechodzącym ludziom. W końcu zobaczyłam srebrnego Land Rovera podjeżdżającego na parking koło kawiarni. Wysiadł z niego Niall z czapką na głowie i okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Rozejrzał się dookoła i w końcu mnie zobaczył. Przeszedł przez ulicę i przywitał się ze mną buziakiem.
- Zabierzesz mnie do domu? – zapytałam
- Raczej powinniśmy jechać do szpitala żeby zobaczyli czy nic sobie nie złamałaś czy coś. – powiedział
- Po prostu się obiłam, zrobię sobie okład jak wrócę do domu i będzie ok. Już trochę mniej boli. – skłamałam
- Ech, no dobra. Chodź, pójdziemy do auta. – powiedział i pomógł mi wstać z ławki
Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy, jechaliśmy już kilka minut, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że nie poruszamy się w kierunku domu.
- Gdzie jedziemy? – zapytałam
- Do szpitala. – odpowiedział nie odrywając wzroku od drogi
- Niall! – powiedziałam z wyrzutem
- Oj przestań, zajmie nam to 30 minut, a będziemy mieli pewność, że nic Ci nie jest.
- Może masz rację, dziękuję.
- Za co?
- Ogólnie za to, że po mnie przyjechałeś i że się o mnie martwisz. – uśmiechnęłam się
- Nie ma za co dziękować.
W końcu dojechaliśmy do celu i weszliśmy do budynku. Pielęgniarka zabrała mnie na prześwietlenie, a Niall został na korytarzu. Po 20 minutach lekarz powiedział, że to mocne stłuczenie i że może boleć przez kilka dni, ale dziś mam się położyć i zrobić sobie zimny okład, który nieco zmniejszy ból. Podziękowałam mężczyźnie za pomoc i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam, że wokół mojego przyjaciela stoi kilka dziewczyn, które robią sobie z nim zdjęcia. On spojrzał w moją stronę i pożegnał się z dziewczynami. Szybko zarzuciłam na głowę kaptur bluzy, ponieważ blondyn ruszył w moją stronę i wzrok wszystkich dziewczyn padł na mnie. Chłopak złapał mnie w talii i pomógł przejść to kilkanaście kroków do auta.
- Przepraszam, że musiałaś czekać.
- Coś ty, nie przepraszaj. Cieszę się, że starasz się uszczęśliwić fanki.
- Co powiedział lekarz? – uśmiechnął się i przekręcił kluczyk w stacyjce
- Powiedział, że to stłuczenie i że będzie bolało kilka dni, a dziś mam się położyć i nie wstawać.
- Czyli dobrze, że przyjechaliśmy. Skoro nie możesz się ruszać to dzisiaj zostaniesz u nas.
- Co? Ale czemu?
- Bo nie możesz się ruszać, więc będziesz potrzebowała trochę pomocy, poza tym wątpię, że zdołałabyś poruszać się u siebie po schodach bez żadnego wsparcia.
- Może masz rację, ale nie chcę was wykorzystywać i tak już mi głupio, że musiałeś po mnie przyjechać.
- Przestań, przyjaciele sobie pomagają. Jeśli któryś z nas kiedyś będzie potrzebował pomocy jestem pewien, że wtedy ty będzie w pobliżu. – uśmiechnęłam się na te słowa
Przez resztę drogi rozmawialiśmy na jakieś głupawe tematy, opowiedziałam chłopakowi o mojej wieczornej przygodzie po pijaku, wiedziałam, że on nie powie tego reszcie chłopaków, chociaż szczerze mówiąc sama miałam zamiar im zdradzić ten sekret. Reakcją Nialla na moje wyznanie był głośny wybuch śmiechu i tekst ‘Szkoda, że tego nie widziałem.’ W końcu dojechaliśmy pod dom chłopaków, ale poprosiłam Nialla żebyśmy najpierw weszli do mnie, chciałam się przebrać. Otworzyłam drzwi mieszkania i weszliśmy do środka, Irish Boy pomógł mi wejść na górę, dość szybko się przebrałam i wyszłam z pokoju. Ruszyliśmy do sąsiedniego domu i weszliśmy do środka.
- Chłopaki! – zawołał blondyn
- Co jest? – odezwał się Liam i zobaczyłam jego głowę wychylającą się zza ściany – O hej. – uśmiechnął się
- Monika zostanie dzisiaj trochę u nas, miała mały wypadek. – powiedział, gdy reszta domowników zeszła na dół, brakowało Zayna ale on pojechał do rodziny
- Co się stało? – zapytał Louis
- Przewróciłam się i obiłam sobie kość ogonową, nie bardzo mogę chodzić.
- Lekarz powiedział, że dzisiaj ma leżeć i musimy jej trochę pomóc.
- Ty kaleko. – zaśmiał się Harry
Zaprowadzili mnie do salonu i kazali leżeć i nie wstawać, przynieśli mi szklankę napoju i rozsiedli na fotelach żeby mi dotrzymać towarzystwa.
- Dzięki chłopaki, naprawdę.
- Spoko. Ty często zaliczasz różne... Wypadki. – zaśmiał się Niall
- Powiedziałaś mu? – zapytał zdziwiony Hazz
Pokiwałam głową i pożałowałam tego, bo wiedziałam że teraz już musze powiedzieć to reszcie.
- No dobra, powiem wam.
Liam i Louis uśmiechnęłi się i zaczęli słuchać mojej wypowiedzi.
- Kto to? - zapytał Liam wchodząc do salonu
- Kolega, a co? - odpowiedziałam
- Nie nic. -rzucuł, chwilę po nim wszedł Niall
- Ja muszę już uciekać, za 2 godziny mam samolot.- powiedział Harry, który nagle zmaterializował się w pokoju
- Gdzie lecisz? - zapytałam
- Zabieram rodzinę do Los Angeles. - uśmiechnął się
- Takiemu to dobrze. - odwzajemniłam uśmiech
- No to na razie.
Podszedł do chłopaków i z każdym z nich zrobił niedźwiadka. Następnie podszedł do mnie i przytulił.
- Trzymaj się i nie zrób sobie krzywdy. - wyszeptał mi do ucha i pocałował w czoło
Zabrał swoje walizki i ruszył do drzwi wyjściowych jeszcze nam machając. Niall włączył telewizje, leciała jakaś komedia więc postanowił ją zostawić. Zaczęłam wstawać z kanapy ale Lou położył rękę na mojej nodze co uniemożliwiło mi wstanie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał
- Muszę siusiu. Chyba, że przyniesiecie mi jakąs miskę czy coś? - odpowiedziałam
- Ach, ok. W takim razie zezwalam Ci na wstanie.
- Dzięki łaskawco. - zaśmiałam się i ruszyłam do łazienki
- Więc, ostatnio trochę wypiłam i zamiast dojść do swojego domu, próbowałam dostać się do waszego i niestety Harry wtedy nie spał i eskortował mnie do mnie, bo raczej sama bym nie doszła. Tyle. – skończyłam mówić, a chłopaki się zaśmiali
- Biedactwo. – powiedział Lou i temat się urwał z czego ja byłam bardzo zadowolona
Zaczęłam bawić się telefonem i grać w jakąś głupawą grę ale szybko się znudziłam i odłożyłam go na stolik. Zostałam w pokoju sama bo chłopcy rozeszli się to do kuchni, to na górę. Zamknęłam oczy i uznałam, że jeśli prześpię się chociaż chwilę to nic się nie stanie. Byłam zmęczona więc szybko odleciałam do krainy snu. Miałam strasznie dziwny sen. Opętane zwierzęta, las, więzienie. Usłyszałam dzwonek telefonu i obudziłam się. Wyciągnęłam po niego rękę, a na ekranie zobaczyłam jakiś niezapisany numer.
- Słucham? - wychrypiałam
- Cześć, tu David.
- Ach, hej. Coś się stało?
- Nie, chciałem zapytać czy jutro też idziesz biegać?
- Wiesz co, raczej nie. Jednak ten upadek nie najlepiej zadziałał na moją kość ogonową.
- Co się stało?
- Okazało się, że jest dość mocno stłuczona i będzie bolała przez kilka dni.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Zaczęło boleć jak już wyszedłeś z kawiarni. Oj tam, niedługo przejdzie. Będzie dobrze. Tylko dzisiaj nie bardzo mogę chodzić.
- Może jakoś Ci pomóc?
- Nie trzeba, mam dobrą opiekę. - w tym momencie ktoś rzucił się na mnie przez oparcie kanapy, a ja krzyknęłam i obejrzałam się - Lou ty głupku!
- Coś się stało? - usłyszałam Davida
- Nie, tylko kolega zgłupiał. - Lou pokazał mi język i usiadł na kanapie więc podkuliłam nogi żeby zrobić mu więcej miejsca
- Kooooończzzz. - powiedział
- Cicho. - powiedziałam i przyłożyłam palec do ust - Więc, dam sobie radę, a pobiegać możemy pójść ewentualnie jak przestanie boleć. - zwróciłam się już do telefonu
- Ok, ale jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń bo czuję się winny.
- Przestań, to ja na ciebie wpadłam. Dam sobie radę.
- Ech, więc trzmaj się.
- Dzięki, ty też. - rozłączyłam się
- Biedactwo. – powiedział Lou i temat się urwał z czego ja byłam bardzo zadowolona
Zaczęłam bawić się telefonem i grać w jakąś głupawą grę ale szybko się znudziłam i odłożyłam go na stolik. Zostałam w pokoju sama bo chłopcy rozeszli się to do kuchni, to na górę. Zamknęłam oczy i uznałam, że jeśli prześpię się chociaż chwilę to nic się nie stanie. Byłam zmęczona więc szybko odleciałam do krainy snu. Miałam strasznie dziwny sen. Opętane zwierzęta, las, więzienie. Usłyszałam dzwonek telefonu i obudziłam się. Wyciągnęłam po niego rękę, a na ekranie zobaczyłam jakiś niezapisany numer.
- Słucham? - wychrypiałam
- Cześć, tu David.
- Ach, hej. Coś się stało?
- Nie, chciałem zapytać czy jutro też idziesz biegać?
- Wiesz co, raczej nie. Jednak ten upadek nie najlepiej zadziałał na moją kość ogonową.
- Co się stało?
- Okazało się, że jest dość mocno stłuczona i będzie bolała przez kilka dni.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Zaczęło boleć jak już wyszedłeś z kawiarni. Oj tam, niedługo przejdzie. Będzie dobrze. Tylko dzisiaj nie bardzo mogę chodzić.
- Może jakoś Ci pomóc?
- Nie trzeba, mam dobrą opiekę. - w tym momencie ktoś rzucił się na mnie przez oparcie kanapy, a ja krzyknęłam i obejrzałam się - Lou ty głupku!
- Coś się stało? - usłyszałam Davida
- Nie, tylko kolega zgłupiał. - Lou pokazał mi język i usiadł na kanapie więc podkuliłam nogi żeby zrobić mu więcej miejsca
- Kooooończzzz. - powiedział
- Cicho. - powiedziałam i przyłożyłam palec do ust - Więc, dam sobie radę, a pobiegać możemy pójść ewentualnie jak przestanie boleć. - zwróciłam się już do telefonu
- Ok, ale jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń bo czuję się winny.
- Przestań, to ja na ciebie wpadłam. Dam sobie radę.
- Ech, więc trzmaj się.
- Dzięki, ty też. - rozłączyłam się
- Kto to? - zapytał Liam wchodząc do salonu
- Kolega, a co? - odpowiedziałam
- Nie nic. -rzucuł, chwilę po nim wszedł Niall
- Ja muszę już uciekać, za 2 godziny mam samolot.- powiedział Harry, który nagle zmaterializował się w pokoju
- Gdzie lecisz? - zapytałam
- Zabieram rodzinę do Los Angeles. - uśmiechnął się
- Takiemu to dobrze. - odwzajemniłam uśmiech
- No to na razie.
Podszedł do chłopaków i z każdym z nich zrobił niedźwiadka. Następnie podszedł do mnie i przytulił.
- Trzymaj się i nie zrób sobie krzywdy. - wyszeptał mi do ucha i pocałował w czoło
Zabrał swoje walizki i ruszył do drzwi wyjściowych jeszcze nam machając. Niall włączył telewizje, leciała jakaś komedia więc postanowił ją zostawić. Zaczęłam wstawać z kanapy ale Lou położył rękę na mojej nodze co uniemożliwiło mi wstanie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał
- Muszę siusiu. Chyba, że przyniesiecie mi jakąs miskę czy coś? - odpowiedziałam
- Ach, ok. W takim razie zezwalam Ci na wstanie.
- Dzięki łaskawco. - zaśmiałam się i ruszyłam do łazienki
Szczerze mówiąc mogłam już chodzić i praktycznie nic mnie nie bolało. Postanowiłam, że powiem chłopakom, że schodzę im z głów i wracam do siebie, bo wszystko już ze mną ok. Miałam nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych protestów. Zrobiłam to co miałam zrobić, przejrzałam się w lustrze i poprawiłam potargane włosy. Wyszłam z łazienki i wróciłam do chłopaków.
- Ja już pójdę do siebie.
- Co? No chyba nie. - powiedział Li
- Ale mnie już nic nie boli, wy pewnie chcielibyście gdzieś wyjść. Do klubu lub gdzieś indziej.
- Ja nie mogę bo nad ranem mam samolot do Irlandii. - powiedział Niall
- Ja też jutro jadę do rodziny, więc dzisiaj impreza odpada. - odezwał się Lou
- A ja sam nie będę szedł. - dodał Li
- A tam z wami. Nie możecie mnie tu przetrzymywać, ja idę. - ruszyłam do hollu żeby założyć buty
- Nigdzie nie idziesz. Oglądamy film. - poczułam, że Lou podnosi mnie na rękach od tyłu i niesie do salonu
Posadził mnie na kanapie, pomiędzy nim, a Niall'em.
- Chyba sobie ze mnie żartujecie. - powiedziałam
- Nie. - wyszczerzył się blondyn
- To chociaż dajcie mi laptopa czy coś żebym mogła wejść i popisać z siostrami.
Liam wstał z fotela i poszedł na górę z czego wywnioskowałam, że tam jest jego pokój. Po chwili wrócił z laptopem, którego mi podał i uśmiechnął się.
- Dziękuję. - również się do niego uśmiechnęłam i spojrzałam w monitor
Na tapecie zobaczyłam małego Liasia z jego siostrami i uśmiechnęłam się na ten widok. To było takie słodkie. Weszłam na facebooka i twittera. Okazało się, że na to drugie Liam jest nadal zalogowany.
- Li, mogę wylogować się z twojego tt? - zapytałam
- Jasne, zapomniałem o tym.
- Ok. W ogóle moglibyście czasem zrobić FollowSpree, Twitcama albo coś.
- Ostatnio nie mieliśmy na to czasu ale może jak teraz mamy wolne to nie jest taki zły pomysł.
- Zróbcie teraz Twitcama!
- Teraz?
- Znaczy za 5 minut bo muszę przejrzeć fejsa.
- To zanim wylogujesz się z mojego tt, napisz ze za 15 minut Twitcam.
- Ok.
- Ja już pójdę do siebie.
- Co? No chyba nie. - powiedział Li
- Ale mnie już nic nie boli, wy pewnie chcielibyście gdzieś wyjść. Do klubu lub gdzieś indziej.
- Ja nie mogę bo nad ranem mam samolot do Irlandii. - powiedział Niall
- Ja też jutro jadę do rodziny, więc dzisiaj impreza odpada. - odezwał się Lou
- A ja sam nie będę szedł. - dodał Li
- A tam z wami. Nie możecie mnie tu przetrzymywać, ja idę. - ruszyłam do hollu żeby założyć buty
- Nigdzie nie idziesz. Oglądamy film. - poczułam, że Lou podnosi mnie na rękach od tyłu i niesie do salonu
Posadził mnie na kanapie, pomiędzy nim, a Niall'em.
- Chyba sobie ze mnie żartujecie. - powiedziałam
- Nie. - wyszczerzył się blondyn
- To chociaż dajcie mi laptopa czy coś żebym mogła wejść i popisać z siostrami.
Liam wstał z fotela i poszedł na górę z czego wywnioskowałam, że tam jest jego pokój. Po chwili wrócił z laptopem, którego mi podał i uśmiechnął się.
- Dziękuję. - również się do niego uśmiechnęłam i spojrzałam w monitor
Na tapecie zobaczyłam małego Liasia z jego siostrami i uśmiechnęłam się na ten widok. To było takie słodkie. Weszłam na facebooka i twittera. Okazało się, że na to drugie Liam jest nadal zalogowany.
- Li, mogę wylogować się z twojego tt? - zapytałam
- Jasne, zapomniałem o tym.
- Ok. W ogóle moglibyście czasem zrobić FollowSpree, Twitcama albo coś.
- Ostatnio nie mieliśmy na to czasu ale może jak teraz mamy wolne to nie jest taki zły pomysł.
- Zróbcie teraz Twitcama!
- Teraz?
- Znaczy za 5 minut bo muszę przejrzeć fejsa.
- To zanim wylogujesz się z mojego tt, napisz ze za 15 minut Twitcam.
- Ok.
Przejrzałam facebooka, napisałam do sióstr o Twitcamie co zrobiłam też na twitter'ze chłopaka. W końcu oddałam mu komputer. Chłopaki rozsiedli się na kanapie, a ja przeniosłam się z kocykiem na fotel, tak żeby nie załapywała mnie kamerka.
- No to zaczynamy. - powiedział Li
- Cześć! - powiedzieli wszyscy i pomachali do kamerki
Chłopcy czytali na głos pytania, a następnie na nie odpowiadali. W końu padło pytanie skierowane do Niallera.
- "Niall, czemu byłeś dziś w szpitalu? Coś się stało?". - przeczytał na głos - Nie, nic się nie stało. Znaczy nic nie stało się mi. Byłem tam z M... koleżanką, ponieważ miała dziś mały wypadek. - uśmiechnął się
Ja zaczęłam się śmiać, zapomniałam, że będzie to słychać. Po chwili chłopcy spojrzeli na mnie i potem znów na ekran.
- Jest z nami nasza przyjaciółka. - powiedział Li
- Nie, to tylko przyjaciółka. - dodał Niall
- Możemy wam ją pokazać. - rzucił Lou i przekręcił laptopa w moją stronę, jak najszybciej umiałam, zakryłam się kocem i siedziałam pod nim dopóki nie usłyszałam, że znów zaczęli odpowiadać na pytania
- Głupek! - powiedziałam
- Kaleka. - odpowiedział chłopak i pokazał mi język
- Teraz będziesz mi to wypominał? - przestałam zwracać uwagę na to, że słyszy to kilkaset tysięcy osób
- Oj przecież wiesz, że żartowałem.
- Ale to nie jest zabawne, śmiejesz się z mojego nieszczęścia. - zrobiłam smutną minę
- Przepraszam. - wstał i podszedł do mnie, a potem mnie przytulił - Już Ci przeszło?
- Mhm. Ale przynieś mi jeszcze piciu. - wyszczerzyłam się w jego stronę
- Co chcesz do picia?
- Jakiś sok?
- Ok.
- Dzięki Loulou.
- Haha, jak słodko. - zaśmiał się Niall - Nie! Oni nie są ze sobą! - powiedział w stronę kamerki nieco zagłośno
Twitcam trwał jeszcze około godziny. Chłopcy śmiali się i wygłupiali. Jeszcze dwa razy próbowali pokazać mnie w nagraniu i raz chyba im się udało, ale nie jestem pewna. W głębi duszy miałam nadzieję, że zdążyłam się zakryć zanim było widać mnie na ekranie.
- Mogę już iść do siebie? - zapytałam już trochę śpiąca
- Późno jest, a jak ktoś cię porwie po drodze? - powiedział z pełną powagą w głosie Liam
- Żartujesz sobie. Prawda?
- Nie, możesz dzisiaj zostać u nas.
- Nie żartuj, mam do siebie kilka kroków. Nie będę wam siedziała tyle na głowie.
- Dotrzymasz nam towarzystwa, dwójka nam wybyła. Będzie za cicho.
- Ale jesteście pewni?
- Tak. - powiedzieli wszyscy
- No to ok. Ale pogadamy z moimi siostrami na Skype.
Wzięłam laptopa i zalogowałam się do komunikatora. Dostęna była tylko Paulina więc zadzwoniłam do niej.
- Hej stara. - powiedziałam
- Hej, a ty od kogo dzwonisz? - zapytała zdziwiona
- Od Liama.
- Znowu zawracasz im głowę?
- Nie zawraca, nie pozwoliliśmy jej wyjść. - zaśmiał się Niall
- Cześć Niall. - powiedziała
- A my? - zapytał Lou
- Oo, cześć Louis i Liam. A gdzie reszta?
- Harry z rodziną, Zayn też. - odpowiedziałam - Jak Chiny?
- Dobrze, zaczyna mi się tu już trochę nudzić. Może niedługo wpadnę.
- Wpadaj, będzie fajnie. - powiedziałam
- Słyszałem, ze niezły z ciebie kibic. - rzucił Marchewkowy
- Kto Ci mówił? Monika? - zaśmiała się
Temat piłki ciągnął się dość długo, w końcu miałam dość i po prostu oddałam laptopa Louis'owi, który poszedł z nim na górę i zamknął się w swoim pokoju. Zostałam na dole z Liam'em i Nialler'em. Zaczynałam robić się śpiąca.
- Chce mi się spać. - powiedziałam
- Możesz dzisiaj spać w pokoju Harry'ego lub Zayna. Chyba, że wolisz u któregoś z nas. - wyszczerzył się Li
- Wystarczy mi kanapa.
- Przestań, jesteś gościem. Nie będziesz spała na kanapie.
- Przydałaby mi się tylko moja pidżama.
- Jeśli dam Ci jakąś koszulkę i spodenki, to wystarczy? - zapytał Niall
- Pewnie.
- No to zaczynamy. - powiedział Li
- Cześć! - powiedzieli wszyscy i pomachali do kamerki
Chłopcy czytali na głos pytania, a następnie na nie odpowiadali. W końu padło pytanie skierowane do Niallera.
- "Niall, czemu byłeś dziś w szpitalu? Coś się stało?". - przeczytał na głos - Nie, nic się nie stało. Znaczy nic nie stało się mi. Byłem tam z M... koleżanką, ponieważ miała dziś mały wypadek. - uśmiechnął się
Ja zaczęłam się śmiać, zapomniałam, że będzie to słychać. Po chwili chłopcy spojrzeli na mnie i potem znów na ekran.
- Jest z nami nasza przyjaciółka. - powiedział Li
- Nie, to tylko przyjaciółka. - dodał Niall
- Możemy wam ją pokazać. - rzucił Lou i przekręcił laptopa w moją stronę, jak najszybciej umiałam, zakryłam się kocem i siedziałam pod nim dopóki nie usłyszałam, że znów zaczęli odpowiadać na pytania
- Głupek! - powiedziałam
- Kaleka. - odpowiedział chłopak i pokazał mi język
- Teraz będziesz mi to wypominał? - przestałam zwracać uwagę na to, że słyszy to kilkaset tysięcy osób
- Oj przecież wiesz, że żartowałem.
- Ale to nie jest zabawne, śmiejesz się z mojego nieszczęścia. - zrobiłam smutną minę
- Przepraszam. - wstał i podszedł do mnie, a potem mnie przytulił - Już Ci przeszło?
- Mhm. Ale przynieś mi jeszcze piciu. - wyszczerzyłam się w jego stronę
- Co chcesz do picia?
- Jakiś sok?
- Ok.
- Dzięki Loulou.
- Haha, jak słodko. - zaśmiał się Niall - Nie! Oni nie są ze sobą! - powiedział w stronę kamerki nieco zagłośno
Twitcam trwał jeszcze około godziny. Chłopcy śmiali się i wygłupiali. Jeszcze dwa razy próbowali pokazać mnie w nagraniu i raz chyba im się udało, ale nie jestem pewna. W głębi duszy miałam nadzieję, że zdążyłam się zakryć zanim było widać mnie na ekranie.
- Mogę już iść do siebie? - zapytałam już trochę śpiąca
- Późno jest, a jak ktoś cię porwie po drodze? - powiedział z pełną powagą w głosie Liam
- Żartujesz sobie. Prawda?
- Nie, możesz dzisiaj zostać u nas.
- Nie żartuj, mam do siebie kilka kroków. Nie będę wam siedziała tyle na głowie.
- Dotrzymasz nam towarzystwa, dwójka nam wybyła. Będzie za cicho.
- Ale jesteście pewni?
- Tak. - powiedzieli wszyscy
- No to ok. Ale pogadamy z moimi siostrami na Skype.
Wzięłam laptopa i zalogowałam się do komunikatora. Dostęna była tylko Paulina więc zadzwoniłam do niej.
- Hej stara. - powiedziałam
- Hej, a ty od kogo dzwonisz? - zapytała zdziwiona
- Od Liama.
- Znowu zawracasz im głowę?
- Nie zawraca, nie pozwoliliśmy jej wyjść. - zaśmiał się Niall
- Cześć Niall. - powiedziała
- A my? - zapytał Lou
- Oo, cześć Louis i Liam. A gdzie reszta?
- Harry z rodziną, Zayn też. - odpowiedziałam - Jak Chiny?
- Dobrze, zaczyna mi się tu już trochę nudzić. Może niedługo wpadnę.
- Wpadaj, będzie fajnie. - powiedziałam
- Słyszałem, ze niezły z ciebie kibic. - rzucił Marchewkowy
- Kto Ci mówił? Monika? - zaśmiała się
Temat piłki ciągnął się dość długo, w końcu miałam dość i po prostu oddałam laptopa Louis'owi, który poszedł z nim na górę i zamknął się w swoim pokoju. Zostałam na dole z Liam'em i Nialler'em. Zaczynałam robić się śpiąca.
- Chce mi się spać. - powiedziałam
- Możesz dzisiaj spać w pokoju Harry'ego lub Zayna. Chyba, że wolisz u któregoś z nas. - wyszczerzył się Li
- Wystarczy mi kanapa.
- Przestań, jesteś gościem. Nie będziesz spała na kanapie.
- Przydałaby mi się tylko moja pidżama.
- Jeśli dam Ci jakąś koszulkę i spodenki, to wystarczy? - zapytał Niall
- Pewnie.
Blondyn ruszył do swojego pokoju, a po chwili wrócił na dół z ubraniem, które mi wręczył. Wzięłam je i poszłam do łazienki żeby się przebrać. Moją dzisiejszą piżdżamą okazała się być koszulka z "Crazy Mofos" sięgająca mi prawie do kolana i szare spodenki. Przebrałam się dość szybko i usiadłam na chwilę na ziemi. Nie mogłam uwierzyć, że mam właśnie na sobie ubrania Nialla Horana i będę spała w domu One Direction. To było coś niesamowitego.
____________________
3244 słowa. Nawet nie wiedziałam, że to tyle się uzbierało. :) Przepraszam za błędy, rozdział wymagał wyczerpujących poprawek w wyglądzie... :)
ooo jestem pierwsza.
OdpowiedzUsuńWyszło booosko
chcę więcej....
na prawdę jest suuuper....
kocham to !!!!
<3
Jest ekstra! Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńSuper super bomba bomba więcej więcej
OdpowiedzUsuńkocham kocham i jeszcze raz kocham <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńTo jest GENIALNE! *O*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział :D
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Świetne! Też bym się zachwycała na jej miejscu. :3 // zapraszam do mnie i licze również na komentarz : imaginy1onedirection
OdpowiedzUsuńGenialne! *O*
OdpowiedzUsuńPisz już kolejny! !:D
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Zaje*iste czekam na Next
OdpowiedzUsuńBuziole
Jejciu! Bomba, no nie piwiem rozpisałaś się :)
OdpowiedzUsuńAle wyszło Ci to suuper!
Haha fajna końcówka, chętnie bym się z nią zamieniła :)
Weny!
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com