środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Chciałam życzyć wszystkim Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku. 
Mam nadzieję, że wszyscy w przyszłym roku nadal będą ze mną! ;)
A teraz chwalić się co kto dostał! :D 

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 73

Opóźnienie mam niesamowite ale to wszystko przez to, że albo jestem chora i nie mam siły nawet podnieść ręki albo muszę zaliczać opuszczone kartkówki, sprawdziany i inne duperele. Dodatkowo już 8 stycznia piszę egzamin zawodowy, a potem 13.01 mam egzamin praktyczny dlatego prosiłabym, żebyście się na mnie nie gniewali i nie mówili, że jestem żałosna bo jednak egzaminy, od których będzie zależała moja przyszłość są dla mnie nieco ważniejsze niż to czy rozdziały na blogu pojawiają się idealnie w określonym terminie. 
Gdy zakładałam bloga, nie sądziłam, że będę go tworzyła aż tak długo i będę musiała wybierać pomiędzy pisaniem rozdziału, a uczeniem się. 
Jeśli chcecie, to oczywiście mogę dodawać rozdziały napisane w godzinę ale sądzę, że to mija się z celem. 
Po prawej stronie znajduje się ankieta, w której prosiłabym o głosy - dotyczy dalszych losów bloga.
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienia i przykro mi z powodu tego, że moi czytelnicy uciekają ode mnie gdzie pieprz rośnie, tylko dlatego, że nie dotrzymałam terminu. 
_________________________________________________________________________


- Nie chce mi się wstawać. - Jęknął Niall.
- Nie marudź. - Rzuciłam i zepchnęłam go z łóżka.
- Wredna... - Zaczął ale już po chwili sam się śmiał.

Sama wstałam z łóżka i wybrałam kilka rzeczy, które miałam zamiar ubrać. W łazience dość szybko się ogarnęłam i zwolniałam ją Niallowi. Wspólnie przejrzeliśmy się w lustrze i uznaliśmy, że wyglądamy w miarę. W końcu zeszliśmy na dół, gdzie Deo i mama Horana śmiali się w najlepsze.

- Możemy ruszać? - Zapytał Niall.
- Pewnie. - Uśmiechnął się Deo. - Do zobaczenia. - Ucałował Maurę w policzek i ruszył do wyjścia, a my zaraz za nim.

Wsiedliśmy do auta chłopaka i wyjechaliśmy z podjazdu. Jak się okazało, droga minęła nam w jakieś pięć minut więc już po chwili byliśmy w domu Deo.

- Na co macie ochotę?
- Myślałem, że masz już coś przygotowane. - Niall zajęczał, wyraźnie rozczarowany.
- Zjadłabym jajecznicę. - Rzuciłam podnosząc rękę w górę z uśmiechem.
- Takie podejście rozumiem. - Deo wycelował we mnie patelnią, którą właśnie wyciągnął z szafki.
- Pomóc ci w czymś? - Blondyn w końcu się porządnie rozbudził i zaczął normalnie funkcjonować.
- Jeśli możesz to podaj mi jajka.

Chłopcy świetnie dawali sobie radę w kuchni więc ja się wycofałam i zaczęłam nakrywać do stołu. Kiedy skończyłam, przeniosłam się do salonu, rozsiadłam się na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. 

- Co oglądasz? - Usłyszałam za uchem i podskoczyłam przestraszona.
- W sumie to nic konkretnego. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chodź do stołu. - Deo wyszczerzył się i pociągnął mnie za rękę.

Wspólnie w trójkę zasiedliśmy na swoich miejscach i każde z nas zaczęło nakładać sobie porcję jajecznicy, dodatkowo kilka tostów i pełny kubek kawy. Oczywiście przy posiłku dużo się śmialiśmy, zdążyłam się dowiedzieć, że chłopcy traktują się niemal jak bracia, wiedziałam to już wcześniej ale oni nie musieli być tego świadomi. 

- Więc na ile zostajecie w Irlandii? - Szatyn zaczął zbierać naczynia ze stołu. 
- W sumie to nie mam pojęcia, to Niall planuje nasz wspólny wolny czas. - Wstałam z krzesełka i zaczęłam mu pomagać.
- Zostaniemy do końca tygodnia. Potem polecimy do Polski i na koniec, gdzieś gdzie będzie ciepło. - Niall nie rwał się do pomocy i właśnie wyciągał telefon z kieszeni.
- Maura jest przeszczęśliwa, że przyjechaliście. 
- Zawsze jest szczęśliwa jak przylatuje, a jak mam ze sobą taki bonus jak Monia to już w ogóle. - Blondyn zaśmiał się i posłał mi buziaka.
- Przynajmniej wiem, że mnie teściowa lubi. - Wyszczerzyłam się i puknęłam Deo łokciem w bok, po chwili on zrobił to samo.

Po skończonym sprzątaniu, zasiedliśmy przed telewizorem. Gospodarz zagarnął pilota dla siebie więc leciał jakiś kanał sportowy. Poczułam wibracje telefonu, a gdy go wyjęłam na ekranie widniało zdjęcie Lux. Przeprosiłam chłopaków i skierowałam się do kuchni, gdzie odebrałam.

- Słucham? - Rzuciłam do telefonu. 
- Hej. - Usłyszałam tak dobrze znany głos Lou. 
- Coś się stało? - Zapytałam lekko przestraszona.
- Nie, chciałam tylko powiedzieć, że Devil został przechrzczony przez Lux na Persefona. - Zaśmiała się do słuchawki. Dziewczyny opiekowały się pieskiem, gdy ja podróżowałam z Niallem. Nie chciałam narażać go na stresy podróży.
- Persefon? Co to za imię? 
- Nie pytaj. - Ucięła krótko i parsknęła. - Jak tam podróże zakochanych?
- A bardzo dobrze, do końca tygodnia jesteśmy tu, a potem w dalszą drogę. 
- Cieszę się, że wam się układa.
- Tak, ja też. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut ale Lou musiała kończyć żeby zabrać Lux i Devila na spacer. Pożegnałyśmy się i rozłączyłyśmy. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i wróciłam do chłopaków, którzy niesamowicie śmiali się z programu, który leciał w telewizji. Były to jakieś krótkie filmiki, na których ludzie zaliczali prześmieszne wpadki. Tak właśnie zleciało nam południe. Postanowiliśmy, że wieczorem wyjdziemy do pubu więc około szesnastej wróciłam z Niallem do niego żeby móc się przebrać i jeszcze trochę posiedzieć z Maurą, Greg nadal nie wrócił od swojej dziewczyny, to chyba naprawdę coś poważnego. 
Weszliśmy do domu idealnie na obiad. 
Po skończonym posiłku poszłam na górę żeby się przebrać i nieco umalować, w końcu nie chciałam przestraszyć ludzi, którzy będą w pubie. 


Po krótkim czasie dołączył do mnie Niall aż w końcu około osiemnastej byliśmy gotowi do wyjścia. Postanowiliśmy pójść na pieszo, szliśmy trzymając się za ręce i śmiejąc. Deo czekał na nas już w umówionym miejscu. Pomyślałam, że miło iż nie ma żadnych fanek i jak na zawołanie z uliczki obok wyszły dwie dziewczyny, które na widok Nialla najpierw stanęły jak zamurowane, a po chwili niepewnie podeszły do niego prosząc o autografy i zdjęcia. One odeszły i kilka metrów dalej pojawiły się kolejne. Tym sposobem do pubu dotarliśmy z półgodzinnym opóźnieniem, które najwyraźniej i tak nie przeszkadzało szatynowi w spożyciu już piwa. Podszedł do nas mocno ściskając i zaprowadził do stolika, na którym po chwili pojawiły się dwa dodatkowe kufle. 

-  Więc jakie macie plany? - Znienacka zapytał chłopak, który był już wyraźnie wcięty.
- Zależy o co pytasz. - Rzuciłam i upiłam łyk piwa.
- Zaręczyny, ślub, dzieci? - Zaczął wymieniać. 

Nie wiem czemu ale to pytanie tak mnie zdziwiło, że zakrztusiłam się alkoholem, a moje oczy powiększyły się do wielkości piłeczek golfowych. Niall nie wydawał się zdziwiony pytaniem przyjaciela.

- Dowiesz się w swoim czasie. - Odpowiedział ochoczo i posłał mu znaczący uśmiech. 
- W takim razie, wasze zdrowie. - Deo uniósł kufel i wypił kilka solidnych łyków. 

Niall dyskretnie złapał moją rękę pod stolikiem i posłał mi słodki uśmiech, po chwili poczułam jego wargi na swoich. Krótki i delikatny pocałunek sprawił, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Za każdym razem, gdy czułam jego zapach, jego dłonie, w ogóle JEGO, miałam wrażenie, że już nic więcej nie jest mi potrzebne. On dostarczał mi wszystkiego co jest wymagane do przetrwania. 
W międzyczasie, gdy siedzieliśmy przy stoliku, w pubie pojawiło się kilku znajomych chłopaków więc pod koniec spotkania nasze grono liczyło około dziesięciu osób. Muszę przyznać, że świetnie mi się z nimi rozmawiało, nie czułam się skrępowana jak to nieraz bywa w nowym towarzystwie, może była to zasługa alkoholu, który buszował w mojej krwi ale wydawali się naprawdę świetnymi ludźmi, a co najważniejsze, życzyli mi i blondynowi wszystkiego co najlepsze. 
Wyszliśmy w pubu praktycznie jako ostatni co sprawiło, że w domu byliśmy grubo po czwartej nad ranem. Cichutko przemknęliśmy po schodach chociaż miałam wrażenie, że Maura i tak nas słyszała. Wspólnie z Niallem wzięliśmy szybki prysznic i po przebraniu się w pidżamy położyliśmy się do łóżka. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on szczelnie objął mnie swoim ramieniem. Czułam jak gładzi moje ramię, co niesamowicie mnie uspokajało i już po chwili odpływałam w krainę snu.