niedziela, 22 września 2013

Rozdział 4

Przed ich drzwiami zatrzymałam się na chwilę, wzięłam głęboki oddech i weszłam za Liam'em do środka. Zdjęłam w korytarzu buty i ruszyłam dalej za moim przewodnikiem. Na ścianach było pełno nagród i wspólnych zdjęć chłopaków, ich ekipy i band'u. Uśmiech sam cisnął się na usta, widać było, że wszyscy bardzo się kochają i żyją razem jak jedna wielka rodzina. Doszliśmy w końcu do salonu, urządzony był w kolorach bieli i czerwieni, ta kolorystyka bardzo mi sie podobała. Nagle Liam mi gdzieś zniknął, a ja stałam na środku pokoju jak kołek i nie wiedziałam co dalej. Na szczęście okazało się, że poszedł po chłopaków. Przywitałam się ze wszystkimi buziakiem, no prawie wszystkimi, został tylko Niall, który dopiero teraz do nas dołączył, podszedł do mnie i mnie przytulił. Musiałam mieć chyba bardzo zabawną minę bo zauważyłam, że Harry jest cały czerwony od powstrzymywania śmiechu. Blondyn wypuścił mnie z uścisku i dał słodkiego buziaka w czoło (takie buziaki sprawiają, że się rozpływam, do tego doszedł przytulas i miałam wrażenie, że moje nogi zaczynają wyparowywać i zaraz się przewrócę)

- Musisz częściej zakładać tą bluzę! - powiedział Harry i w końcu wybuchł śmiechem

No tak, to dlatego Niall mnie przytulił, ale Harry ma racje od teraz bluza "Free Hugs" będzie moją ulubioną.

- Właśnie, ja mam taką koszulkę tak w ogóle. - odezwał się blondas
- Wiem, szczerze mówiąc, właśnie dlatego ja mam taką bluzę.
- Jak słodko. – odezwał się Malik z uśmieszkiem
- Jak słodko. – powtórzyłam głupawym głosem
- Dobra dzieci koniec tego idziemy jeść. – powiedział Liam

Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Zostałam zaprowadzona do jadalni, gdzie na stole stał już talerz pełen omletów, obok stało kilka sosów, nutella i duży dzban soku pomarańczowego. Zawsze chciałam, żeby mój chłopak przyrządził mi kiedyś takie śniadanie, które do tej pory widywałam tylko w filmach. Mimowolnie się uśmiechnęłam i usiadłam przy stole. Krzesła stały przy wszystkich bokach stołu. Po dwa przy dłuższych i po jednym przy krótszych. Ja usiadłam przy dłuższym a obok mnie Liam, naprzeciwko nas siedział Zayn i Harry, a pojedynczo usiadł Niall i Louis. Każdy zaczął nakładać sobie jedzenie, ja osobiście swojego omleta posmarowałam nutella i trochę dżemem truskawkowym. Chłopaki robili naprawdę dziwne mieszanki. Padło ogólne ‘smacznego’ i wszyscy zabrali się za pałaszowanie śniadania. Minęło około 10 minut, a talerze były puste. Dawno się tak nie najadłam, nie wiem co dodawali do omletów bo zjadłam tylko jednego, a byłam pełna.

- Dawno się tak nie najadłam. Jak wy to zrobiliście? Zjadłam tylko jednego a jestem pełna.
- Hah, my też nie wiemy jak Niall to robi, ale tak jest zawsze. – zaśmiał się Lou
- Dokładnie, jak my robimy omlety, to musimy zjeść po kilka żeby się najeść. On ma dziwne, magiczne sztuczki. – dodał Zayn
- Nie przesadzajcie, ale cieszę się, że Ci smakowało. – powiedział patrząc na mnie – ja gotowałem, więc wy sprzątacie

Słychać było dość głośny jęk sprzeciwu, ale już po chwili chłopcy zaczęli składać naczynia. Chciałam im pomóc, wstałam z krzesełka i chciałam wziąć kilka sosów żeby je wynieść, ale wtedy Niall zatrzymał moją rękę, pokręcił głową i pociągnął za sobą. Wdrapaliśmy się po schodach na górę i weszliśmy do jakiegoś pokoju. Rozejrzałam się po nim i od razu zorientowałam, że jest to sypialnia Niall’a. Na ścianie wisiało kilka gitar, obok stała perkusja. Było też dość duże łóżko i biurko na którym stał laptop.

- Siadaj. – powiedział z uśmiechem i pokazał na fotel stojący przy biurku

Zrobiłam co powiedział, a on sam usiadł na łóżku.

- Masz niezłą kolekcję gitar, moja siostra byłaby w niebie. – powiedziałam, znów spoglądając w stronę obwieszonej ściany
- Gra? – zapytał ciekawy
- Nie dużo, ale gra.
- A ty? – patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami, a z mojej głowy zaczęły ulatywać wszystkie znane mi słowa i zostawała pustka
- N..nie ja nie gram, nigdy się nawet nie uczyłam. A szkoda. – odpowiedziałam, gdy mowa mi wróciła
- Chcesz mogę dać Ci kilka lekcji, to nie jest trudne. – ten uśmiech..
- Raczej jestem kiepską uczennicą, nie chcę Ci zabierać niepotrzebnie czau. Pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Oj nie może być aż tak źle. – wyszczerzył się i podszedł do gitary stojacej w rogu na stojaku – Zobacz. – i zaczął grać pierwsze takty „Over Again”

Po kilku pociągnięciach strun, dał mi gitarę i ułożył palce w kompletnie nieznanej mi kombinacji, następnie moją druga ręką przejechał po strunach tak by wydobył się dźwięk.

- Widzisz, już coś potrafisz! Mówiłem, jestem dobrym nauczycielem. – wypiął dumnie pierś, a ja zaczęłam się śmiać.

Właśnie miał pokazywać mi kolejny chwyt, ale do pokoju wszedł Hazza i oznajmił, że skończyli sprzątać, a za jakieś 5 minut przyjedzie Paul żeby sprawdzić jak sobie radzą i podjąć decyzję czy aby na pewno nie potrzebują chociaż jednego ochroniarza. Chciałam się zbierać do domu, ale nie pozwolili mi, powiedzieli, że u mnie siedzieli długo, więc musimy wyrównać rachunki. Zeszliśmy na dół do reszty i usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Leciał właśnie mecz Real Madryt – FC Barcelona, Zayn chciał już przełączyć(pewnie myślał, że piłka mnie nudzi) ale pokazałam mu gestem ręki żeby zostawił i zaczęłam śledzić piłkę na ekranie. Była 76 minuta meczu i wtedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Pierwszy podniósł się Daddy i poszedł otworzyć, po chwili w salonie stał on i umięśniony mężczyzna, poznałam go bez problemu, każda szanująca się Directioners musiała wiedzieć kim jest i jak wygląda Paul.

- Cześć chłopaki! – krzyknął, chyba mnie nie zauważył
- Cześć Paul! – odkrzyknęli naraz i wstali żeby się przywitać.

Zrobiłam to samo, gdy wszyscy chłopcy podali mu rękę podeszłam i powiedziałam „Dzień dobry” bo nie miałam bladego pojęcia jak inaczej się z nim przywitać.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię. – powiedział
- Nic nie szkodzi. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
- Paul, manager i szef ochrony chłopaków. – wyciągnął rękę
- Tak wiem i szósty członek zespołu. – na te słowa, na jego twarzy ukazał się szeroki uśmiech - Ja jestem Monika, hm.. sąsiadka.

Przeszliśmy do salonu i znów usiedliśmy na kanapie. Zayn przyniósł kilka szklanek z kuchni i sok pomarańczowy, którego nie wypiliśmy do śniadania.

- Od dawna się znacie? – zapytał manager
-  Tak szczerze mówiąc to Zayna znam od przedwczorajszego wieczoru, a resztę chłopaków od wczorajszego.
- A co tu dzisiaj robisz?

Już chciałam odpowiedzieć, ale wtedy odezwał się Niall:

- Paul, a co to? Przesłuchanie? Zaprosiliśmy ją na śniadanie żeby odwdzięczyć się za wczorajszą kolację. – mężczyzna tylko pokiwał głową, zrobił przepraszająca minę w moją stronę i zwrócił się w stronę chłopaków
 - Jesteście pewni, że mam wam nie przysyłać ochroniarzy? Nawet jednego?
- Jesteśmy tego w 100 procentach pewni.
- A co jeśli będziecie chcieli wyjść na zakupy i znajdziecie się wśród fanek?
- Byłem na zakupach, nic mi się nie stało. Monika może potwierdzić. – powiedział Zayn, a ja przytaknęłam głową
- Dobrze, ale co dwa dni ktoś u was będzie, żeby zobaczyć czy dajecie sobie radę. Niczego nie potrzebujecie?
- Nie, mamy wszystko czego nam potrzeba. – odezwał się Louis
- No dobrze, niech wam będzie. W takim razie ja się zbieram, ale jeśli coś się będzie działo, macie do mnie dzwonić. Zrozumiano? – wszyscy twierdząco przytaknęli głowami

Paul podniósł się z siedzenia i ruszył w stronę drzwi, przystanął w korytarzu i na moje nieszczęście zawołał mnie pytając czy może zamienić ze mną jeszcze słówko. Wstałam i podeszłam do niego, odprowadzając go pod drzwi, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę.

- Tu jest mój numer – powiedział szeptem i dał karteczkę – jeśli coś będzie nie tak dzwoń do mnie, bo wiem, że oni tego nie zrobią. – przytaknęłam głową na znak, że rozumiem – Bądźcie grzeczni. – powiedział już głośniej, puścił do mnie oczko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Ja wróciłam do salonu, od razu zostałam zasypana pytaniami co chciał ode mnie Paul, ale powiedziałam tylko, że nic takiego. Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę, ale wskazówki zegara zaczęły wskazywać godzinę 14:03 więc zaczęłam zbierać się do siebie. Do drzwi odprowadził mnie Niall jeszcze raz przytulając na pożegnanie, krzyknęłam jeszcze głośne ‘cześć chłopaki!’ i wyszłam ruszając do siebie. Oczywiście zajęło mi to mniej niż minutę i już znajdowałam się w swoim korytarzu. Wyjęłam telefon i przepisałam numer z karteczki, zapisałam w kontaktach i poszłam do sypialni z postanowieniem rozpakowania walizki i pudeł stojących w pokoju. Minęły 3 godziny i na szczęście skończyłam. Wszystko mnie bolało, więc położyłam się na łóżku, wzięłam do rąk laptopa i zaczęłam logować się na wszystkie portale. Na twitter’ze przybyło mi pięciu obserwatorów, mimo to, że mogłam się tego spodziewać i tak zaczęłam piszczeć jak głupia. Weszłam na Skype i połączyłam się z Weroniką.

- Siemka, co tam w domu? – zapytałam
- Jakoś leci, nudy. A ty jak tam poznałaś kogoś, czy siedzisz samotna w domu?
- Teraz siedzę samotna, ale niedawno byłam u kogoś w odwiedzinach. – przeniosłam się do pozycji siedzącej, przodem do okna.
- Jasne, ty nie masz przyjaciół. – powiedziała, szczerząc się

Bardzo często wkurzałyśmy się nawzajem takimi tekstami, ale tym razem strasznie zaczęło działać mi to na nerwy, wtedy spojrzałam przed siebie, w oknie domu obok zobaczyłam Harry’ego, który mocował się z zasłonami

- Poczekaj chwilę. – powiedziałam i złapałam szybko marker i kartkę, na której napisałam ‘Rozmawiam z młodsza siostrą, wkurza mnie. POMOCY!’ przyłożyłam ją do okna i zapukałam w nie.

Na szczęście Harry to usłyszał, czytając moją wiadomość zaczął się strasznie śmiać. Zniknął mi nagle z oczu, ale po chwili wrócił z zapisaną kartką i też przyłożył ją do okna: ‘Wyjdź z laptopem na balkon, coś się wymyśli’. W mojej głowie już ułożył się piękny plan.

- Wróciłam, ale idę na balkon zapalić. Idziesz ze mną czy zostajesz? – powiedziałam do kamerki
- Idę, co będę robiła jak pójdziesz sama? – odpowiedziała, ja złapałam laptopa tak żeby nie widziała jak się szczerzę.

Otworzyłam balkon, ale tym razem nie usiadłam na dywaniku, usiadłam na stoliku tak żeby było wszystko dokładnie widać, gdy odwrócę laptopa w stronę Hazzy.

- Monika! – usłyszałam krzyk Harry’ego i już miałam ochotę wybuchnąć śmiechem
- Co?! – odkrzyknęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi bo loczek zaczął się śmiać
- Ty, kto to był? – zapytała siostra
- Mój sąsiad, a co chcesz go poznać? – miałam nadzieję, że powie tak
- Jasne, pokaż tego idiotę, który cię polubił. – powiedziała z szyderczym uśmiechem na twarzy

Zakryłam kamerkę i bezgłośnie zapytałam Hazzy czy jest gotowy, kiwnął głową wystającą z otwartego okna. W ustawieniach kamerki przybliżyłam jeszcze tylko obraz, żeby było go lepiej widać i odwróciłam laptopa, wtedy on pomachał, a moja siostra zaczęła piszczeć jak głupia. Mój śmiech musiał być bardzo głośny, bądź jej pisk bo zaraz w oknie obok Harry’ego pokazały się cztery głowy pozostałych. Wtedy z głośników laptopa słyszałam nie tylko pisk ale i szloch. Odwróciłam laptopa z powrotem do siebie, a Harry’emu pokazałam palec w górze, tłumaczenie reszcie o co chodziło pozostawiłam jemu i wróciłam do siebie. Postawiłam komputer na łóżku i rozsiadłam się wygodnie. Histeria siostry zaczynała przechodzić.

- Ej co ty taka rozmazana? – zapytałam głupkowato
- Żartujesz sobie ze mnie? To naprawdę byli oni? Wkręcasz mnie! – zaczęła się na mnie drzeć, że to na pewno jakiś głupi kawał
- Ej spokojnie, Paulina zareagowała normalnie, a ty jakieś cyrki odstawiasz.
- CO?! Ona wiedziała przede mną? – zapytała oburzona, spojrzałam w okno i zobaczyłam Liama trzymającego kartkę z napisem ‘Żyje? Wszystko ok?’
- Pytają czy żyjesz i czy wszystko ok, co mam odpisać?
- Odpisz, że tak! Nie rób ze mnie wariatki.
- Sama ją z siebie zrobiłaś. – odpowiedziałam, ale wstałam i na kartce napisałam markerem ‘Tak jest ok, jeszcze żyje, ale nie wiem jak długo :D’ i pokazałam do okna. Li pokręcił z uśmiechem głowa, pokazał kciuk w górę i zniknął z okna.

Gadałam z siostra jeszcze jakiś czas, umówiłyśmy się, że niedługo mnie odwiedzi żeby móc porozmawiać z  chłopakami. Bo oczywiście po co wpaść po prostu w odwiedziny do siostry. W końcu się rozłączyłyśmy i zamknęłam laptopa. Zeszłam na dół żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie tosta, którego dosłownie pochłonęłam bo od śniadania nic nie jadłam. Na dworze było już ciemnawo, więc wzięłam bluzę i wyszłam na dwór zapalić. Usiadłam na trawie przed domem i usłyszałam, że ktoś mnie woła.

- Hej. Hej Ty! – był to Zayn – Masz zapalniczkę? – zapytał z uśmiechem, od razu przypomniałam sobie początek znajomości
- Jasne, jesteś jedyną osobą palącą w domu czy co?
- Prawie. Użyczysz mi zapalniczki?
- Tak, chodź tu głupku. – powiedziałam przez śmiech

Zayn usiadł koło mnie, odpalił swojego papierosa i zaczął rozmowę. Robiło się coraz ciemniej i zimniej a my siedzieliśmy dalej na trawie przed domem i wymyślaliśmy różne tematy do rozmowy. Głównie to on pytał bo ja większość rzeczy o nim już wiedziałam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i okazało się, że siedzimy razem prawie dwie godziny. Zdążyłam już przemarznąć, pewnie jutro obudzę się z katarem..

- Musze już iść, zimno tu. – powiedziałam i wstałam
- Rzeczywiście, masz rację. Też będę już leciał. Dziwne, że nikt mnie jeszcze nie szuka. – odpowiedział z uśmiechem
- Hah, no nic do zobaczenia niedługo. – stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek
- Czyli pewnie do jutra. – puścił mi oczko i każde z nas poszło w swoją stronę


4 komentarze:

  1. Bardzo fajne! <33
    Czekam na następny :D
    Zapraszam do mnie :)
    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. http://milosctomilosc.blogspot.com/2013/09/rozdzia-1-prolog.html#comment-formHej hej zapraszam do mnie oto link

    OdpowiedzUsuń
  3. ` Uzależniłam się O.o

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy ja też :D Super jeszcze raz super! Nic więcej nie mogę dodać, ponieważ brakuje mi słów :) ~ Pozdrawiam Sylwia ♥

    OdpowiedzUsuń