poniedziałek, 26 maja 2014

NIESPODZIANKA

Więc razem z małaW. postanowiłyśmy połączyć nasze siły i napisać dla was imagin. Jest on +18 więc żeby nie było, że nie ostrzegałam, a musicie wiedzieć, że gdy połączyłyśmy nasze wyobraźnie wyszło dość... ach same zobaczycie. Miłego czytania! :D
_______________________________________________________________________

Moim jedynym planem na dzisiaj było wyrwanie się w końcu z domu i pójście, gdzieś, gdzie mogłabym się dobrze bawić nie zważając na nic. Szykowanie się, zajęło mi dobre dwie godziny ale gdy spojrzałam w lustro uznałam, że było warto. Uśmiechnęłam się cwaniacko, gdy ujrzałam swoje odbicie. 'Do dzieła, mała' pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Zamknęłam je za sobą na klucz i szybkim krokiem przeszłam do taksówki, która już czekała na podjeździe. Zajęłam tylne siedzenie i podałam mężczyźnie adres, jednego z moich ulubionych klubów. Nie spodziewałam się, spotkać tam dzisiaj nikogo znajomego, co oznaczało, że będę mogła w pełni zaszaleć. Zanim dojechaliśmy na miejsce, już dało się usłyszeć muzykę, która rozchodziła się po okolicy.

Od razu po przekroczeniu progu klubu, ruszyłam w stronę baru. Z szerokim uśmiechem podszedł do mnie barman i postawił przede mną szklankę z drinkiem. To była jedna z zalet tego miejsca, znałam wszystkich barmanów i często dostawałam drinki na koszt firmy, które zawsze miały w sobie coś wyjątkowego. Wypiłam kilka drinków z rzędu i ruszyłam na parkiet. Dziś wyjątkowo można było się normalnie poruszać. Nie było zbyt dużo ludzi ale również nie świeciło pustkami. Zaczęłam poruszać się w rytm lecącej z głośników piosenki. Po chwili przyłączyła się do mnie jakaś dziewczyna, z którą wspólnie zaczęłyśmy się wygłupiać. Następnie tańczyłam z jeszcze kilkoma osobami ale to chłopak, który podszedł do mnie i lekko się kłaniając, poprosił mnie do tańca, z szerokim uśmiechem na twarzy zrobił na mnie największe wrażenie. Zgodziłam się bez namysłu. Nie wiem ile piosenek przetańczyliśmy ale było ich naprawdę sporo. Poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku i zostałam pociągnięta w stronę kanap, które znajdowały się nieco na uboczu by móc spokojnie porozmawiać i nie musieć przy tym zdzierać sobie gardła. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.

- Jesteś śliczna. - Szepnął, a mnie przeszły ciarki Nie byłam osobą, która leci na takie teksty ale jego głos robił dziwne rzeczy z moimi wnętrznościami. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Kilkudniowy zarost podkreślał linię jego szczęki, duże brązowe oczy wpatrywały się we mnie, a w nich tańczyły iskierki, ciemne włosy zaczesane w górę, które w tym momencie nieco tracąc swoją stabilność opadały kosmykami na jego czoło i uśmiech, który nie schodził z jego twarzy. Gdy się śmiał na jego szyi pojawiały się żyły, które uważane przez większość za przerażające, według mnie były niesamowicie urokliwe.

 Chłopak był czarujący, miły i uprzejmy. Prawił słodkie komplementy, czasem takie, których jeszcze w życiu nie słyszałam. Jego palce delikatnie pieściły moje nagie ramię, a pocałunki którymi obdarzał moją szyję rozgrzewały skórę na niej, sprawiając, że miałam wrażenie jakbym płonęła od spodu. Powoli przechodził od mojej szyi, po linię szczęki, ostatecznie zatrzymując się na ustach. Złożył na nich delikatny pocałunek dając mi chwilę na ewentualne wycofanie się, na które bądźmy szczerzy... w tym momencie w ogóle nie miałam ochoty. Odwzajemniłam pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Jego dłoń spoczywała na moim policzku, a kciuki zakreślały na nich nieokreślone kształty.W pewnym momencie, jego druga ręka znalazła się na moim udzie i bardzo wolno, podążała wyżej. Przygryzłam jego dolną wargę, przez co chłopak cicho zamruczał. Oderwał się ode mnie i oblizując miejsce ugryzienia, podniósł się z kanapy. Chwycił mnie za nadgarstek i bez słowa pociągnął za sobą. Stanęliśmy przed klubem. Zamówił taksówkę i po włożeniu telefonu z powrotem do kieszeni, stanął tuż przede mną. Nachylił się i składając delikatny pocałunek na moich ustach, zszedł na szyję i z każdą sekundą coraz zachłanniej lizał i podgryzał moją skórę. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Zszedł na pośladki i ścisnął je mocno. Jęknęłam cicho tuż do jego ucha. Spojrzał na mnie kątem oka, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech. Parę namiętnych minut później wsiadaliśmy do taksówki. Jechaliśmy w ciszy, jednak ja wciąż czułam jego dłoń na swoim udzie i jego gorące usta na szyi. Zatrzymaliśmy się, zapłacił za kurs, wysiadł i podał mi rękę niczym dżentelmen. Chwilę później wchodziliśmy już do jego, jak mniemam, mieszkania. Zaprosił mnie do salonu. Zasiadłam na czarnej, skórzanej kanapie i rozejrzałam się. Podszedł do wieży i włączył muzykę.

~ soundtrack ~

+18.

Usiadł tak blisko, że poczułam jego zapach i ciepło bijące od jego ciała. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie dał mi nawet otworzyć buzi. Wbił się bezceremonialnie w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Podniosłam się i usiadłam na jego kolanach, wplatając palce we włosy chłopaka. Jego dłonie ponownie tego wieczora, zaczęły błądzić po moim ciele. W końcu dotarł nimi do mojej twarzy. Przejechał kciukami po moich policzkach, wplótł palce w moje włosy i łapiąc za nie, odchylił moją głowę. Całował zachłannie każdy skrawek mojej szyi i gardła. Czując jego pocałunki na moje ciało wkradała się coraz większa gęsia skórka. Mimowolnie zaczęłam poruszać biodrami. Moje zachowanie spotkało się z pomrukiem zadowolenia. Przejechał językiem po moim gardle, dochodząc do ust. Przygryzł je delikatnie, a ja w tym samym czasie wsunęłam dłonie pod jego koszulkę. Pod palcami czułam każdy jego mięsień, co wprawiało mnie w jeszcze większe podniecenie. Kreśliłam na jego skórze nieokreślone kształty, wczuwając się w jego zachłanne i mokre pocałunki. Opuszkami palców dotarłam do pleców. Wbiłam paznokcie w ciało chłopaka i widząc jego reakcję, uśmiechnęłam się pod nosem. Złapał mnie za włosy i odchylił głowę. Językiem dotarł do mojego ucha i wyszeptał przeraźliwie, ale podniecająco niskim głosem.

- Będę cię pieprzył tak ostro, jak jeszcze nigdy. - Chwilę potem, rzucił mnie na podłogę, wcześniej szybkim ruchem ściągając moją sukienkę. Jego usta szybko znalazły się na mojej szyi, a jedną dłonią w ciągu dosłownie sekundy, rozpiął i odrzucił gdzieś w dal, mój stanik.

Na początku lekko zszokowana, patrzyłam wprost na jego twarz, która w ciągu kilku chwil z niesamowicie niewinnej, zmieniła się na zachłanna i przepełniona seksem. Zastanawiałam się nad przerwaniem tego, lecz te myśli wyparowały od razu, gdy poczułam jego dłoń która ścisnęła moją pierś. Z moich ust wydobył się cichy krzyk rozkoszy, który jeszcze bardziej rozochocił chłopaka.Złapałam za jego koszulkę i podciągnęłam go lekko w górę, by moje usta znów zetknęły się z jego. Zatraciliśmy się w tym całkowicie, oderwaliśmy się od siebie tylko na chwilę by ściągnąć z niego ten niepotrzebny materiał. Wciąż czułam jak jego dłonie poruszają się po moim ciele niczym węże, które chcą poznać każdy jego zakamarek. Nie pozostawałam dłużna, przejeżdżając dłonią po rozgrzanym torsie chłopaka, który pod wpływem mojego dotyku lekko drżał i napinał się, uwydatniając tym samym wszystkie mięśnie.

Jak się szybko okazało, nie tylko mięśnie klatki i ramion się napięły. Chłopak przygniótł mnie lekko do ziemi co pozwoliło mi wyczuć jak jego męskość rośnie wraz z rozwojem sytuacji. Otworzyłam oczy, które do tej pory miałam lekko przymknięte i natrafiłam na brązowe tęczówki dużych oczu. Nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego nawet, gdy zaczął z pocałunkami zjeżdżać od mojej linii szczęki po piersi i dolną część brzucha. Ostatecznie znów powrócił do piersi i zaczął je lekko podgryzać i ssać co sprawiało mi niewyobrażalną przyjemność. Jego członek napierał na moją nogę, a materiał który go oddzielał od mojego ciała, niesamowicie mnie drażnił. Dłońmi znalazłam zapięcie spodni i zwinnym ruchem je rozpięła następnie zsuwając z chłopaka. Wyraźnie spodobała mu się moja decyzja bo po chwili ta część garderoby leżała w przeciwległym końcu pokoju.Cuda, które działał z moim biustem sprawiły, że zaczęłam się wić i szeptać z prośbami o więcej. On jedynie uśmiechnął się cwaniacko i przejechał zębami po moim mostku, zostawiając przy tym czerwone ślady. Jedną rękę przesunęłam w stronę jego bokserek i po chwili wsunęłam ją pod nie, lekko i niby niechcący muskając jego nabrzmiałą już, męskość. Wydał z siebie pomruk zadowolenia i ugryzł mój sutek co spowodowała, że moja dłoń jakimś cudem zacisnęła się na jego penisie. Zupełnie nie kontrolując już swoich poczynań zaczęłam poruszać nią w górę i w dół co spotykało się z wielką aprobatą brązowookiego. W końcu pomógł mi pozbyć się jego bokserek i teraz mogłam spojrzeć na niego w pełnej okazałości. Przygryzłam dolną wargę, a dłonią przejechałam po swoim ciele, od wewnętrznej strony ud po usta, w których przygryzłam jeden palec. Widziałam w jego oczach, że resztkami sił udaje mu się jeszcze
powstrzymać lecz po chwili te siły zniknęły. Poczułam mocne szarpnięcie które zwiastowało, że moja bielizna została ze mnie dosłownie zerwana i ciśnięta w kąt.

Jęknęłam cicho, kiedy jego gorący język dotykał mojego ciała, schodząc bardzo powoli w dół. Z każdą kolejną sekundą, którą chłopak przeciągał w nieskończoność, czułam coraz większe zniecierpliwienie. Dochodząc do moich ud, zaczął je delikatnie całować i lizać. W pewnym momencie poczułam jak przygryza kawałek mojej skóry. Pisnęłam i wplotłam palce w jego włosy, dając mu tym samym do zrozumienia, by przeszedł do rzeczy. W odpowiedzi usłyszałam jego niski śmiech, a chwilę potem rozpływałam się już z rozkoszy. Jego język poruszał się w niesamowicie szybkim tempie. Wygięłam się w łuk, zaciskając dłonie na jego włosach. Po niemiłosiernie długich minutach, poczułam jak jego język powoli wysuwa się z mojego wnętrza, a usta wytyczają mokre ślady na moim brzuchu. Dotarł do moich piersi i od razu zaczął ssać i całować mój sutek, ręką ściskając drugą pierś. Mimo, że rozpływałam się z rozkoszy, bo każdy jego ruch, każdy gest sprawiały, że niemalże drętwiałam, nie wytrzymałam. Odepchnęłam go od siebie, a kiedy znalazł się na plecach, spojrzał na mnie zdziwionym, a jednocześnie podnieconym wzrokiem.

Nachyliłam się nad jego twarzą i zaczynając od jego pełnych ust, schodziłam powoli niżej. Całowałam, lizałam i podgryzałam skórę jego szyi, ramion. Dochodząc do jego umięśnionego brzucha, spojrzałam mu w oczy i nie odrywając od niego wzroku, ustami powoli schodziłam niżej. Kiedy dotknęłam jego gorącego członka, poczułam jak cały zadrżał. Uśmiechnęłam się i chwyciłam do w rękę. Patrząc prosto w jego czekoladowe oczy, poruszałam dłonią w górę i w dół, a na jego niesamowitej twarzy pojawiało się coraz większe zadowolenie.

Po krótkim czasie, poczułam jak chwyta mnie za ręce i przyciąga do siebie. Wbił się w moje usta i jednym ruchem stanął na nogi, nie puszczając mnie ani na moment. Podszedł do ściany i oparł mnie o nią. Jego usta błądziły po mojej szyi i piersiach. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Złapawszy mnie za włosy, odchylił moją głowę i podgryzał skórę na moim gardle, szyi i ramionach. Poczułam jak coraz mocniej przyciska mnie do ściany. Spojrzałam mu w oczy, kiedy złapał mnie za pośladki. Ścisnął je mocno, a w następnej chwili poczułam jak jego penis wsuwa się do mojego wnętrza. Już od samego początku poruszał się bardzo szybko. Ponieważ trzymałam go za szyję, on oparł dłonie o ścianę. Zetknięci czołami, wciąż wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Kiedy przygryzłam wargę, chłopak przyśpieszył, przez co jęknęłam mu prosto w twarz. Uśmiechnął się cwaniacko i pchnął kilka razy tak mocno, że myślałam, że wyjdę z siebie. To było niesamowite i cholernie podniecające. Wbiłam paznokcie w jego kark, odchylając głowę i wczuwając się w jego rytmiczne, szybkie ruchy.

Po dłuższym czasie, poczułam jak oplata moje biodra dłońmi i bez wychodzenia ze mnie, zanosi mnie na pobliski stół. Jedną ręką zrzucił wszystko co znajdowało się na blacie, tym samym tłukąc całą masę talerzy i kieliszków. Dosłownie rzucił mnie na stół, oparł się dłońmi i ponownie poruszał biodrami w tak niesamowitym tempie, że momentami brakowało mi tchu. Spojrzałam w jego oczy. teraz były całkowicie czarne. Widziałam w nich jedynie porządnie i całkowite wczucie. Jęknęłam, a on ułożył dłoń na moim gardle. Zbliżył swoją twarz do mojego ucha i wyszeptał przeraźliwie niskim głosem, zaciskając rękę na moim gardle.

- Będziesz grzeczna? - Ponieważ nie miałam innej możliwości, pokiwałam jedynie głową. Uśmiechnął się cwaniacko i odsunął. Złapał mnie za ręce i ułożył je za moją głową. Nachylił się nad moją piersią i ssąc sutek, przyśpieszał swoje ruchy biodrami. Z każdą sekundą czułam jak odpływam, czułam jego niesamowicie gorącego i ogromnego członka. Puścił moje ręce, a jego dłoń ponownie powróciła na moje gardło. Zacisnął ją, kiedy pchnął mocniej. Jęknęłam tak głośno, jak jeszcze nigdy.

- Głębiej.. - ledwo wyszeptałam, patrząc mu w oczy. W następnej chwili moje ciało drętwiało, a ja osiągałam stan ekstazy. Był tak głęboko, jak jeszcze nikt nigdy. Widząc najprawdopodobniej, że zbliżam się ku końcowi, zatrzymał się i chwytając mnie za rękę, ściągnął ze stołu. Odwrócił mnie bezceremonialnie tyłem, ponownie mną rzucając. Nie było w jego zachowaniu ani krzty delikatności Oparłam się dłońmi o blat stołu i wypięłam się. Kiedy to zrobiłam, usłyszałam ciche mruknięcie, a sekundę później poczułam jak jego dłonie ściskają i zachłannie masują moje pośladki.

Chwycił mnie za włosy i pociągając za nie, klepnął mnie w tyłek. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak moja mina bardzo szybko się zmieniła. Wszedł we mnie z taką siłą i agresją, że zacisnęłam wargi i powieki. Nie powstrzymywałam już nawet głośnych jęków, wydobywających się z moich ust. W tamtym momencie wszystko przestało mnie obchodzić. Wczuwałam się w każdy jego cholernie szybki ruch.

Poczułam jak jego dłonie oplatają moją talię, przenosząc się z bioder. Sekundę później straciłam grunt pod nogami, jednak w sobie wciąż czułam jego członka. Zaniósł mnie do sypialni i dosłownie rzucił na łóżko. Znalazłam się na plecach. Stanął przed łóżkiem i łapiąc mnie za nogi, przyciągnął w swoją stronę. Przygryzł wargę i ukląkł. Całował i lizał moje uda, a ja czułam jak cała drżę a moje mięśnie pulsują. Podsunęłam się tak, by jego język dotknął mojej clitoris. Usłyszałam śmiech, jednak nie musiałam długo prosić się o działanie. Jego gorący język robił cuda, jego palce wbijały się w moje pośladki, a włosy delikatnie smyrały mój brzuch. Czując, że ponownie zbliżam się do stany ekstazy, wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie.

- Wejdź we mnie.. - Rzuciłam cicho, ciągnąc go jeszcze bardziej. Poczułam jak się uśmiecha. Szybkim ruchem podniósł się z kolan, przygwoździł moje ręce tuż nad moją głową i  szybkim ruchem wszedł we mnie tak głęboko jak wcześniej. Pisnęłam, a on zacisnął uścisk na moich nadgarstkach. Z każdą sekundą wczuwał się coraz bardziej, co widoczne było w jego totalnym braku panowania nad sobą. Słyszałam jak ciężko oddycha, czułam na swojej klatce piersiowej jak szybko wali jego serce, równając tempo z moim. Czułam zapach jego perfum, zmieszany z zapachem jego ciała. Czułam jego mokry od potu, gorący tors. Czułam coraz wyraźniej jak moje ciało drętwieje, jak przed moimi oczami robi się coraz ciemniej. Zaczęłam krzyczeć. Z przyjemności i błagalnie, prosząc go by wchodził głębiej. W końcu, po dwóch niesamowitych i ostatecznych pchnięciach, poczułam jak gorąco rozlewa się po całym moim ciele. W jednej sekundzie straciłam siłę, a mnie samą ogarnęła przyjemność nie do opisania. Zmrużyłam oczy i odetchnęłam ciężko z uśmiechem.

Nie wyszedł ze mnie od razu, jeszcze przez chwilę poruszał swoimi biodrami, sprawiając mi tym dodatkową przyjemność. Ostatecznie opadł obok mnie, a ja kątem oka spojrzałam na jego klatkę, która unosiła się i opadała w szybkim tempie. Chłopak podchwycił mój wzrok i posłał mi niesamowicie szeroki i uroczy uśmiech. Jego oczy znów wróciły do naturalnego koloru, a rysy twarzy złagodniały i zmieniły się na przyjemne i delikatne. Zaśmiałam się i wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
- Tori. - Wyszczerzyłam się.
- Liam. - Chłopak uścisnął moją dłoń i puścił oczko.

Rozdział 59

Rozdział dedykuję Kaja Kat, która w końcu do mnie wróciła! :D
__________________________________________________________________________________ 


~POV Cami.~

Kładłam się spać z myślą, że gdy tylko się obudzę, od razu podejdę do Moniki i sprawdzę jak się czuje. Nie chciałam jej wczoraj wypytywać co się stało ale widać było, że nie jest z nią najlepiej, zwłaszcza, gdy odprowadzałam ją do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Już miałam wychodzić ale okazało się, że wypadła mi pewna rzecz na mieście i dopiero po osiemnastej znalazłam się pod domem dziewczyny. Dzwoniłam dzwonkiem i pukałam ale nie było żadnej reakcji więc postanowiłam nacisnąć na klamkę, otwarte. Pchnęłam drzwi i weszłam powoli do środka.

- Monika! - Krzyknęłam by jej nie wystraszyć ale zero reakcji.

Zaczęłam chodzić po pokojach ale nigdzie jej nie znalazłam, dopiero gdy się wsłuchałam, do moich uszu dobiegł dźwięk puszczonej wody. Ruszyłam na górę i zapukałam do drzwi, jak mniemam, łazienki. Również zero reakcji, martwiłam się więc postanowiłam wejść. Zobaczyłam ją siedzącą pod prysznicem, całą mokrą i bladą. Usta miała sine i trzęsła się z zimna. Podbiegłam do niej jak najprędzej i wyciągnęłam spod strumienia wody. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po karetkę, następnie pocierając złapanym wcześniej ręcznikiem o jej mokre ciało.

- Coś ty narobiła? - Zapytałam ją ale nie usłyszałam odpowiedzi, jedyną jej reakcją było lekki rozchylenie powiek, które po chwili znów zamknęła.

Ułożyłam jej głowę na drugim ręczniku i zeszłam na dół, następnie wychodząc przed dom by móc pokierować ratowników. Przenieśli ją na nosze i wsadzili do karetki. Dostałam pozwolenie by jechać z nimi więc już po chwili, siedząc obok niej i pomagając jednemu z mężczyzn, jechałam z nią do szpitala.

- Proszę mi powiedzieć co z nią! - Krzyknęłam do lekarza, który już, kolejny raz przechodził obok mnie.
- A kim pani jest? - Zapytał spoglądając na mnie.
- Siostrą. - Odparłam stanowczo, a on przytaknął głową.
- Pani siostra jest mocno wyziębiona. Na razie staramy się unormować jej temperaturę, następnie będziemy robili wszystkie badania, które pomogą nam ustalić czy nie doszło do żadnych uszkodzeń.
- Dziękuję, mogę do niej wejść?
- Tak, ale na chwilę. Jest słaba.

Przytaknęłam, a mężczyzna ruszył dalej. Ja natomiast odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do pokoju, w którym leżała Monika.

- Nie może pani tu być. - Rzuciła pielęgniarka i podeszła do mnie.
- Lekarz pozwolił żebym zajrzała do siostry. - Odparłam spoglądajac w stronę leżącej na łóżku dziewczyny.
- Dobrze, ale niedługo. Jeśli coś będzie się działo, proszę nacisnąć czerwony przycisk obok łóżka.
- Oczywiście. - Odparłam, a kobieta wyminęła mnie i wyszła.

Usiadłam na stojącym koło łóżka, krzesełku.

- Jak się czujesz? - Zapytałam, gdy spojrzała na mnie.
- Jest mi zimno i chce mi się spać. - Wyszeptała ledwo.
- Powiesz mi, co się stało? - Spojrzałam na nią wyczekująco, a ona odwróciła wzrok.

~POV Monika.~

Nie wiedziałam co miałabym jej powiedzieć, w sumie nawet nie wiem czemu stało się to, co się stało. Usiadłam pod prysznicem bo źle się czułam, a zimne kąpiele zawsze mi pomagały. Ale gdy już tak siedziałam to nie miałam siły nawet wstać, gdy próbowałam się podnieść moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Chociaż w sumie, może tylko mi się wydawało, że chcę wstać.

- Zimny prysznic zawsze pomagał na kaca. - Mruknęłam, znów zwracając wzrok ku dziewczynie.
- Chyba trochę przesadziłaś. - Parsknęła nerwowo.
- Dziękuję za pomoc. - Szepnęłam i posłałam jej lekki uśmiech.
- Nie ma sprawy, siostro. - Tym razem zaśmiała się słodko.
- Po innej matce i ojcu.

Pośmiałyśmy się jeszcze chwilę, niestety przeszkodził nam powrót pielęgniarki. Pożegnałam się z Cam, która wyszła na korytarz. Kazałam jej wrócić do domu ale nie miałam bladego pojęcia czy to zrobi. Lekarze powidzieli, że moja temperatura wróciła do normy, co wyjaśniało moją nagłą poprawę humoru i przypływ energii. Niestety czekało mnie jeszcze kilka badań, które miały wykazać czy wszystko w porządku. Byłam wożona z sali do sali, nakłuwana i prześwietlana. W końcu zostałam przewieziona do swojego chwilowego 'pokoju' i dostałam pozwolenie na pójście spać, co od razu uczyniłam.
Obudziłam się słysząc irytujące głosy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok swojego łóżka dwóch lekarzy i pielęgniarkę.

- Dzień dobry. - Rzucił jeden z mężczyzn.
- Dobry. - Odparłam zaspana. - Coś się stało?
- Przyszły pani wyniki badań krwi. - Rzucił drugi przeglądając trzymane karteczki.
- I? - Zapytałam wyczekująco.
- Są pewne rzeczy, które nas niepokoją i chcielibyśmy przeprowadzić dodatkowe bania, które pomogłyby ustalić nam o co chodzi.
- Ile by zajęły?
- Od czterech dni, do tygodnia.
- Nie ma mowy. - Rzuciłam jedynie, nie lubiłam szpitali, igieł i badań. Im dłużej tu byłam, tym gorzej się czułam.
- Ale my nalegamy. - Głos zabrała pielęgniarka.
- Chciałabym się wypisać na własne rządanie. - Powiedziałam stanowczo.
- Ale.. - Zaczął siwy mężczyzna.
- Nie. Chcę się wypisać. - Powtórzyłam, a on westchnął.
- Przygotuję wypis. Będzie mogła pani wyjść za godzinę.
- Dziękuję.

Całą trójka wyszła, a ja wzięłam do ręki torbę, którą w nocy podrzuciła mi Cam. Przeszłam do łazienki i przebrałam się w czyste ubrania. Odliczałam minuty i w końcu po godzinie zeszłam do recepcji skąd odebrałam swój wypis i mogłam opuścić szpital. Wsiadłam do taksówki, która stała niedaleko i podałam adres. Po piętnastu minutach byłam już w domu, gdzie opadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Tradycyjnie, nie leciało w nim nic co mogłoby zainteresować więc zostawiłam na programie plotkarskim, tak by coś po prostu leciało. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i wpatrywałam bezmyślnie w lecące obrazki.

- 'Co się dzieje w One Direction?' - Te słowa przykuły moją uwagę więc podgłosiłam. 'Może nie chodzi tyle o zespół, co o ich "przyjaciółkę". - Cudzysłów, który został zrobiony w powietrzu nieźle mnie zirytował. - Jak wiemy, Monika miała być fotografem podczas kontynuacji trasy Take Me Home, zespołu One Direction i była nim ale jedynie przez kilka pierwszych koncertów. Fanki, które były na ostatnim koncercie w Las Vegas donoszą, że dziewczyny zabrakło. Zarówno na M&G jak i w czasie koncertu. Jej miejsce zajął chłopak, o którym niestety nic jeszcze nie wiemy. Natomiast zdjęcie, które zostało dodane na Instagrama, jednej z koleżanek Moniki pozwala nam spekulować, że znajduje się ona w Londynie na co wskazuje lokalizacja dodanego zdjęcia. Czyżby kłótnia "przyjaciół" - I znowu. - czy może chodzi o coś więcej? Jeśli macie jakieś informacjie, przesyłajcie je na nasz e-mail.
- Co za pojebany kraj. - Burknęłam i wyłączyłam telewizor.

Próbowałam zasnąć ale byłam niesamowicie głodna, w lodówce świeciło pustkami więc niechętnie wzięłam kluczyki od auta i ruszyłam do sklepu. Po piętnastu minutach zaparkowałam pod budynkiem i zamykając auto, ruszyłam w kierunku wejścia. Zaczęłam kręcić się pomiędzy półkami i wkładać do koszyka rzeczy, na które miałam ochotę. Nagle poczułam wibracje telefonu więc szybko go odebrałam. Okazało się, że dzwoniła Cam i miała dość intymną prośbę. Zapłaciłam za zakupy, następnie ruszyłam do apteki i kupiłam rzeczy, o które prosiła mnie dziewczyna. W końcu wsiadła do auta i ruszyłam do domu koleżanki.

- Dziękuję. - Posłała mi lekki uśmiech.
- Dobrze się czujesz? - Zapytałam, przytulając ją do siebie.
- Tak. Przepraszam ale chciałabym zostać sama. - Szepnęła.
- Jasne. Jeśli będziesz mnie potrzebowała to dzwoń. - Przytuliłam ją, cmoknęłam w czoło i opuściłam jej mieszkanie.

Wróciłam do siebie i zrobiłam na szybko, coś do jedzenia. Wręcz rzuciłam się na przygotowane kanapki i usmażone jajka. W końcu udało mi się zaspokoić swój głód, więc by się odprężyć, włączyłam laptop. Nie zdążyłam nawet otworzyć przeglądarki, gdy na ekranie wyświetliło mi się połączenie na Skype od Liama. Od razu odebrałam ale, gdy zobaczyłam kto znajduje się po drugiej stronie od razu pożałowałam.

- Monika! - Krzyknął blondyn, wyrzucając ręce w górę.
- Niall. - Powiedziałam lekko zszokowana.
- Przepraszam za to, że cię wtedy zostawiłem. Przepraszam, musisz mi wybaczyć.
- Ale ja nie jestem zła. Nie mam ci tego za złe, Niall.
- To dlaczego mnie tu zostawiłaś i wyjechałaś bez pożegnania? Gdybyś powiedziała co Paul zrobił, my byśmy go powstrzymali.
- Nie żegnałam się, bo wiedziałam, że wtedy nie byłabym już w stanie odejść. Zrobił co musiał, nie możecie się na niego gniewać. Zrobił to dla waszego dobra.
- Nic nie będzie dla mnie dobre, gdy ciebie tutaj nie ma...
- Stary, chodź tu! - Usłyszałam w tle krzyk, jak mniemam Liama.

Niall chwycił w dłonie laptop i przeszedł z nim do innego pokoju. Wzrok wlepił w coś ponad ekranem komputera, a jego mina zmieniała się na zszokowaną i załamaną. W sumie to nawet nie wiedziałam jak określić jego minę. W tym momencie była przerażona. Wrócił wzrokiem do mnie i zaczął nerwowo przeczesywać włosy. Po chwili obok niego, zobaczyłam również Liama.


Nie odzywali się, a ich miny zaczęły sprawiać, że czułam się przestraszona.

- Możecie mi powiedzieć o co chodzi? Zaczynam się bać. - Rzuciłam zdenerwowana.
- Czy ty... - Zaczął Niall i przerwał na chwilę. - Czy ty jesteś w ciąży? - Zapytał, a mnie zamurowało.
- Co? Nie! Skąd wam to przyszło do głowy?
- Byłaś w szpitalu i kupowałaś test. Później porozmawiamy o tym, dlaczego nie powiedziałaś, że byłaś w szpitalu. Teraz powiedz mi co się dzieje. - Kontynuował zmartwiony Niall.
- W szpitalu byłam bo źle się czułam, a test nie był mój tylko mojej koleżanki. Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ona boi się go kupić sama i czy mogłabym to zrobić za nią Co miałam powiedzieć? Sorry ale nie? - Wytłumaczyłam i widziałam jak obaj odetchnęli. - W ogóle skąd o tym wszystkim wiecie?
- Media wiedzą wszystko. - Wtrącił się Liam.
- Czemu źle się czułaś? Coś się dzieje? - Zapytał Niall jakby dopiero teraz się ocknął.
- Chyba przesadziłam z alkoholem. - Powiedziałam spuszczając głowę.
- Ale już wszystko dobrze?
- Tak. - Uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, musimy iść ale obiecuję, że jeszcze zadzwonię. Kocham cię. - Szepnął blondyn i posłał buziaka.
- Ja ciebie też. - Wyszczerzyłam się co zrobił i on.
- Trzymaj się. - Szepnął Liam.
- Ty też. - Odparłam i połączenie zostało zakończone.

Weszłam na twittera, ponieważ skoro nawet chłopaki słyszeli te plotki, to oznacza, że ich fanki i inni już od dawna je rozsyłają.

"Nie jestem w ciąży i nie miałam nawet takich przypuszczeń. Wizyta w szpitalu była spowodowana czym innym. Trochę prywatności."

Odłożyłam komputer na stolik, gdy poczułam kolejną falę nudności. Po chwili znalazłam się w łazience i powtarzając czynność, która trwała od dwóch dni, zaczęłam wymiotować.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 58

Proszę o komentarze pod postem. Wręcz o nie błagam, bo sama nie wiem co mam sądzić o tym rozdziale. Jeśli możecie to zamiast pisać 'super' itp. tym razem proszę was o konkretne wypowiedzenie się na temat rozdziału. Powiedzenie czy taki rozwój sytuacji wam pasuje. Oczywiście nie zmuszam ale bardzo proszę.
_________________________________________________________________________________

Od godziny, wpatrywałam się w okno, za którym rozlegały się chmury.

- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - Usłyszałam damski głos więc odwróciłam się w jej stronę.
- Tak, pewnie. - Chrząknęłam, chcąc przywołać głos do porządku.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Siedziałam obok gościa, który smarkał nos w rękę. - Jęknęła, zajmując miejsce obok mnie, a ja się zaśmiałam.
- Współczuję. - Odparłam, posyłając jej uśmiech, który odwzajemniła.
- Margaret. - Wyciągnęła w moją stronę dłoń, a ja ją uścisnęłam.
- Monika.

Rozmawiałyśmy praktycznie do samego lądowania, wyłączając może pół godziny, kiedy to uznałyśmy, że chyba prześpimy się chociaż chwilę. Obudził nas głos stewardessy, która prosiła o zapięcie pasów, ponieważ za moment będziemy lądowali. Oczywiście każdy posłuchał prośby i po dosłownie dziesięciu minutach samolot dotykał już ziemii. Zaczęliśmy powoli opuszczać samolot i ruszać w stronę taśmy, gdzie niestety trzeba było czekać na swoje bagaże. Po kilkunastu minutach, udało mi się w końcu zebrać do kupy wszystkie moje walizki.

- Podobasz mi się, jeśli szukałabyś pracy.. daj znać. - Rzuciła Margaret i podała mi wizytówkę.

Następnie złapała za rączkę swojej walizki i obdarzając mnie jeszcze szerokim uśmiechem, ruszyła w stronę wyjścia z lotniska. Przeleciałam wzrokiem po trzymanej w dłoni karteczce 'Margaret Bonase, agencja fotomodelek.'. Zrobiłam wielkie oczy i przeczytałam to ponownie. Ja i fotomodeling? Nie lubiłam być po drugiej stronie aparatu, mimo to schowałam wizytówkę do kieszeni i targając za sobą wszystkie walizki ruszyłam w stronę postoju dla taksówek. Udało mi się dotrzeć do jednej z wolnych i zapakować walizki do bagażnika, oczywiście przy pomocy kierowcy. Usiadłąm na tylnym siedzeniu i podałam adres swojego mieszkania. Gdy stanęłam przed drzwiami domu, nie miałam ochoty nawet wchodzić do środka. Wiedziałam, że gdy to zrobię to zostawię całą przygodę za sobą. Niestety nie miałam wyjścia więc przekręciłam klucz w zamku i gdy ustąpił, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Walizki zostawiłam w przedpokoju bo, gdy tylko przekroczyłam próg domu od razu opadłam na kolana i zaczęłam szlochać jak małe dziecko. Łzy spływały po moich policzkach strumieniami, pozostawiając na nich mokre ścieżki prowadzące aż do brody. Miałam trudności ze złapaniem powietrza, przez gulę która tworzyła się w moim garde. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w jednej chwili zostawiłam przyjaciół, chłopaka i najlepszą pracę na świecie. Jedyną rzeczą, która mnie ratowała było to, że zrobiłam to dla jednej z najważniejszych osób w moim życiu, by mu pomóc stanąć na nogi bez zbędnych oskarżeń innych. Gdy w końcu udało mi się chociaż trochę ogarnąć, zdjęłam buty i przeniosłam się do salonu na kanapę, gdzie kontynuowałam swoje użalanie się nad sobą. Po godzinie bezczynnego leżenia, otarłam łzy i postanowiłam skontaktować się z Liamem by z nim porozmawiać. Wyciągnęłam laptopa z jednej z walizek i właczyłam go, wchodząc następnie na Skype i przeglądając listę kontaktów. Dostępny był Liam, Zayn i Harry. Zrobiłam się niewidoczna i napisałam do Li wiadomość by wyszedł z pokoju, jeśli siedzi w nim z chłopakami. Pokazał się komunikat, że wiadomość przeczytana, więc odczekałam jeszcze pięć minut i nacisnęłam zielony przycisk. Rozległ się dźwięk oczekiwania na nawiązanie połączenia, a po chwili na ekranie ukazała mi się twarz ciemnookiego.

- Hej słońce. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie uśmiechaj się. - Rzucił w odpowiedzi. - Powinnaś być na mnie wściekła. - Dodał po chwili.
- Z jakiego powodu? - Zapytałam zdziwiona, ocierając ostatnią łzę, która znalazła się na moim policzku.
- Płaczesz. - Stwierdził przybliżając się w stronę ekranu.
- Nie płaczę, jestem zmęczona, ziewałam. - Zaczęłam się tłumaczyć.
- Nie kłam. Boże, dlaczego ja ci pozwoliłem wziąć winę na siebie? - Schował twarz w dłoniach.
- Przestań. Powiedz mi lepiej jak się czujesz dzisiaj. - Chciałam jak najszybciej zmienić temat.
- Słabo, tak jak cała reszta, gdy dowiedzieliśmy się, że Paul cię zwolnił. - Zaciął się na chwilę. - Nawet się nie pożegnałaś. Niall jest załamany, a to wszystko moja wina.
- Nic nie jest twoją winą. Sama postanowiłam wziąć to na siebie, pamiętaj o tym.
- Zaraz pójdę i wszystko im wyjaśnię, tak nie może być. - Zaczął ale ja mu przerwałam.
- Przestań, nie rób nic na siłę. Ja sobie poradzę i chcę żebyś powiedział im o wszystkim, gdy naprawdę będziesz na to gotowy.
- Boże, jak ja sobie tu bez ciebie poradzę?
- Dasz radę. - Uśmiechnęłam się.

Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut, niestety chłopcy mieli dziś napięty grafik, co powodowało, że musieliśmy kończyć.

- Trzymaj się. Pamiętaj, że jeśli coś będzie się działo od razu dzwoń lub pisz. Cokolwiek.
- Dziękuję. Naprawdę za tobą tęsknię. - Powiedział, a w jego oczach zebrały się łzy.
- Ja za tobą też i za całą resztą. Proszę cię, przeproś ich ode mnie. Zwłaszcza Nialla. Powiedz, że nie chciałam ich zawieść.
- Ale ty ich nie zawiodłaś, to ja to zrobiłem. Zawiodłem i ich i ciebie bo pozwoliłem ci na to żebyś przeze mnie cierpiała.
- Przestań. Nie mam zamiaru ci tego więcej tłumaczyć, po prostu przestań.
- Dobrze, ale obiecuję, że niedługo to naprawię.
- Wierzę. Trzymaj się.
- Ty też. Kocham cię. - Powiedział i uśmiechnął przez łzy.
- Ja ciebie też. - Odparłam i machając rozłączyłam się.

Z moich oczu znów popłynęły łzy. Zrobiłam się ostatnio strasznie płaczliwa. Postanowiłam, że muszę ze sobą coś zrobić, więc wstałam z kanapy i ciągnąc za sobą jedną z waliek, ruszyłam do łazienki. Ogarnęłam twarz, nakładając na nią makijaż, włosy rozczesałam i konkretnie ułożyłam, a następnie wyjęłam z niej kilka ubrań, które założyłam na siebie po krótkim prysznicu. Miałam ochotę dzisiaj wyjść i się upić żeby zapomnieć o tym co się dzieje. Stracić na chwilę kontakt ze światem i rzeczywistością, która tak mnie przytłacza. Postanowiłam napisać do Camilli co dziś robi, ponieważ jestem w Londynie. Ta szybko odpisała, że wybiera się na domówkę do znajomej i mogę iść z nią. Nie musiała mnie namawiać, od razu przyjęłam zaproszenie. Umówiliłyśmy się na konkretną godzinę, miała przyjechać po mnie, a następnie miałyśmy jechać na impezę. Z racji tego, że byłam już gotowa to jedyne co mi pozostało, to czekanie na znajomą, która dość szybko się zjawiła. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i ruszyłam w stronę jej auta, do którego po chwili wsiadłam.

- Nie powinnaś być przypadkiem w trasie z tym zespołem? - Zapytała, gdy wyjechałyśmy na drogę.
- Już nie. - Odparłam i uśmiechnęłam się sztucznie.

Dziewczyna nie drążyła tematu, skupiła się na drodze, ponieważ zaczął padać deszcz i przesłaniał widoczność. Do celu dojechałyśmy po kilku minutach. Biegiem skierowałyśmy się do drzwi wejściowych, które po chwili otworzyła ładna szatynka z szerokim uśmiechem na ustach.

- Przyprowadziłam gościa. - Posłała jej szeroki uśmiech Cam.
- Jasne, wchodźcie. Strasznie pada. Jestem Great. - Wyciągnęła w moją stronę dłoń.
- Monika. - Odparłam i ją uścisnęłam.

Zostałyśmy zaprowadzone do salonu, w którym znajdowało się kilka osób. Okazało się, że domówka jest tak naprawdę parapetówką czyli jedną z najlepszych imprez jaka może być. Co prawda brak mebli sprawiał pewne kłopoty, ale gdy wypiło się kilka kubków piwa to wszystko było obojętne. Zajęłam miejsce na podłodze obok Cam i kilku innych osób.

- O boże, ja cię znam. - Pisnęła jedna z dziewczyn. - Ty jesteś Monika, ta od 1D.
- To ja. - Rzuciłam jedynie i uniosłam kubek w górę, dając tym znak, że pora się napić.
- Moje znajome nie uwierzą, że cię spotkałam. - Kontynuowała, a ja wzruszyłam ramionami.

Chłopcy, praca i trasa były ostatnimi rzeczami, o których chciałam teraz myśleć. Dziewczyna poinformowała, że zrobi zdjęcie na co ja ponownie wzruszyłam ramionami. Po chwili odwróciła telefon w moją stronę, pokazując mi zdjecie znajdujące się na instagramie.


Pokazałam kciuk w górę, na znak że akcjeptuję zdjęcie i chwijnie bo chwiejnie ale podniosłam się na nogi.

- Idę zapalić. - Wybełkotałam, czując alkohol, który w siebie wlałam.
- Idę z tobą. - Rzuciła Cam i ruszyła za mną w stronę tarasu. - Czemu wróciłaś? - Zapytała, gdy ja odpalałam papierosa.
- Długa i pogmatwana historia, o której nie mogę mówić. - Odparłam, zaciągając się dymem.
- To powód, dla którego wlewasz w siebie tylko piwa? - Zapytała, a ja spojrzałam na nią przez ramię.
- Może. - Odparłam i wypaliłam papierosa do końca.

Idąc znów w stronę salonu, zachwiałam się i gdyby nie to, że Cam mnie poddtrzymała, prawdopodobnie leżałabym właśnie twarzą na ziemii.

- Wszystko ok? - Zapytała spoglądając na mnie.
- Ta. - Posałałam jej uśmiech i stanęłam na własne nogi.

Muszę przyznać, że bawiłam się świetnie. Chyba jeszcze nigdy tyle nie wypiłam. Z domu Great, wyszłyśmy jako ostatnie. Camilla z racji, że dziś nie piła, odwiozła mnie do domu i pomogła dostać się do środka. Gdybym miała zrobić to sama, prawdopodobnie odpuściłabym sobie i poszła spać, oparta o drzwi wejściowe. Doczłapałam się do kanapy w salonie i naszła mnie nagła myśl, by właczyć telefon i zobaczyć co dzieje się w mojej skrzynce odbiorczej i na mojej poczcie głosowej. Ledwo trafiając w przycisk, czekałam aż wszystko się załaduje i będę mogła swobodnie korzystać z urządzenia. Gdy w końcu go odblokowałam okazało się, że moja poczta głosowa jest zapełniona, a wiadomości tekstowe przychodziły jedna po drugiej. Poczekałam aż wibracje ustaną i zabrałam się za czytanie mojej dzisiejszej lektury. Większość wiadomości była od Nialla i Liama, od Zayna też było ich sporo. Zresztą jak od całej reszty zespołu. Zauważyłam nawet wiadomość od Paula i Geo. Większość była podobna 'Gdzie ty jesteś?!', 'Jakiego Londynu?!', 'Nie wygłupiaj się, powiedz gdzie się ukrywasz.'. W końcu przeszłam do wiadomości głosowych, tu również nic się praktycznie nie różniło. Chociaż jedna wiadomość przykuła moją uwagę swoją długością. Włączyłam ją i przyłożyłam telefon do ucha by odsłuchać.

- Kochanie, wiem że spieprzyłem. Powinienem zostać przy tobie, a nie wyjść jak idiota. Zachowałem się jak dupek i dziecko. Ale byłem w szoku, wybacz mi. Nie wiem jak sobie bez ciebie poradzę, musisz wrócić. Wiem co powiedział Paul, ale ja mam to w dupie. Musisz być obok mnie. Bez ciebie nie dam rady żyć. Kocham cię. - Wiadomość była od Nialla.

Chciałam płakać, ale nie miałam już czym. Jedyne co zrobiłam to zablokowałam telefon i ukryłam twarz w dłoniach. Nagle poczułam jak robi mi się niedobrze. Pobiegłam do łazienki i od razu nachyliłam się nad toaletą. Zaczęłąm wymiotować, nie tylko z powodu alkoholu ale i tego, że czułam się w tym momencie źle sama ze sobą, znów kogoś zraniłam. Chciałam wymiotować, mając nadzieję, że w ten sposób oderwę myśli od wszystkiego innego. Zwracałam tak długo, dopóki nie ujrzałam krwi. Wtedy opadłam na ziemię, a głowę przyłożyłam do zimnej ściany. Co najdziwniejsze, udało się. W tym momencie moją głowę zaprzątał potworny ból, który czułam w gardle oraz brzuchu. Ledwo udało mi się podnieść by opłukać twarz. Poruszając się po ścianach, dotarłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy. Męczyłam się długo by zasnąć lecz w końcu się udało.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Otworzyłam oczy i doszłam do wniosku, że pomimo snu, nadal jestem pijana. Spojrzałam na zegarek, który oznajmiał, że spałam zaledwie dwie godziny. Chwyciłam za denerwujące swoim dźwiękiem urządzenie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Słucham. - Wychrypiałam, czując ból w gardle.
- Wszystko w porządku? - Usłyszałam zmartwiony głos Liama.
- Tak, coś się stało? - Próbowałam odchrząknąć ale nic to nie dało.
- Nie, chciałem wiedzieć jak się czujesz. Widziałam zdjęcie, zabalowałaś.
- Może trochę. Potrzebowałam tego. - Szepnęłam bo ból stawał sie coraz gorszy.
- Co z twoim głosem?
- Nie wiem. Boli mnie gardło.
- Idź spać. Zadzwoń jak będziesz w stanie. Dobrze?
- Dobrze. - Odparłam i słysząc jeszcze słowa pożegnania, rozłączyłam sie.

Usnęłam w ciągu dwóch minut. Ponownie obudziłam się dopiero około osiemnastej, gdy znów zrobiło mi się niedobrze i pędem musiałam ruszyć do łazienki. Nastąpiła powtórka z poprzedniego spotkania z toaletą. Tym razem krew pojawiła się szybciej ale to nie powstrzymało mojego organizmu od dalszych wymiotów. Dopiero gdy czułam iż jestem zupełnie pusta, odeszłam od muszli i nie myśląc długo weszłam pod prysznic. Ubrania, które miałam na sobie przemokły w kilka sekund, a ja zjeżdżając plecami po ścianie, usiadłam pod strumieniem, rozkoszując się lodowatą wodą, która spływała po moim ciele.

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 57

Rozdział dodaję dla małaW. która obchodzi jutro swoje imieniny. Mówiłam, że coś wymyślę! :D <3
______________________________________________________________________________

Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, ale chyba oboje doszliśmy do wniosku, że pora wyjść z tego pokoju, ponieważ odsunęliśmy się od siebie lekko i spojrzeliśmy na siebie nawzajem. Uśmiechnęłam się lekko i ucałowałam kącik jego ust.

- Damy radę, rozumiesz? - Zapytałam, patrząc wprost w jego ciemne tęczówki i gładząc kciukami jego policzki.
- Przepraszam za to co mówiłem wcześniej. - Szepnął, spuszczając wzrok na swoje palce, które w tym momencie nerwowo wyłamywał.
- To ja przepraszam, że wcześniej nic nie zauważyłam. - Powiedziałam równie cicho co on i wstając na równe nogi, pociągnęłam w górę i jego. - Jeśli chcesz, to możemy wrócić do hotelu.
- Nie, nie trzeba. Czuję się lepiej, chyba zaczyna ze mnie wszystko wyparowywać. - Zaśmiał się, ale nie był to naturalny śmiech, był wymuszony i nerwowy.
- Jesteś pewien? - Zapytałam, szukając jego wzroku.
- Tak. Chodź, Niall na pewno za moment dostanie szału, jeśli się nie pojawisz. - Odparł i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.

Już po chwili siedzieliśmy w salonie, razem z resztą ludzi, którzy przybyli na dzisiejszą imprezę urodzinową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie mamy dla Oli prezentu. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, co zdarzało mi się ostatnio niezwykle często. 

- Przepraszam, zapomnieliśmy o prezencie dla ciebie. - Rzuciłam, patrząc przepraszającym wzrokiem na dziewczynę.
- Żartujesz sobie? - Zaśmiała się, kręcąc głową. - Przyjechaliście na moją imprezę urodzinową, to najlepszy prezent jaki mogłam dostać w życiu! - Krzyknęła i zaklaskała w dłonie.
- Mimo wszystko, głupio mi, że przyszliśmy z pustymi rękoma. - Posłałam jej zakłopotany uśmiech.
- Przestań i baw się. - Machnęła ręką i po chwili została porwana przez kogoś na środek pokoju. 

Patrzyłam na wszystkich dookoła z szerokim uśmiechem na twarzy. Liam siedział obok mnie na kanapie, co jakiś czas spoglądając na znajomych. Okazało się, że dość długo siedziałam z nim w pokoju, ponieważ po naszym wyjściu znów do ludzi, impreza trwała jeszcze tylko pół godziny. Ja z chłopakami postanowiliśmy zostać nieco dłużej i posiedzieć po prostu z jubilatką. Wszyscy mieli świetne humory, ale w jednej chwili cały nastrój uległ diametralnej zmianie. Liam wstawał z kanapy i w tym momencie z tylnej kieszeni jego spodni, wypadł przeźroczysty woreczek z białym proszkiem. Harry siedzący obok niego od razu odnalazł wzrokiem mały przedmiot i chwycił go w palce, patrząc przerażony na przyjaciela, który w tym momencie odwrócił się w jego stronę. Zauważyłam, że coś jest nie tak i spojrzałam na loczka, co po chwili zrobiła reszta zebranych.

- Co, do jasnej cholery? - Zapytał zdziwiony Harry.
- Ja.. - Jąkał się Liam, nie mogą wypowiedzieć nawet jednego słowa. 

Nagle wszyscy naskoczyli na chłopaka, krzycząc i wymachując przy tym dłońmi. Widziałam, że ciemnowłosy nie wie co ma zrobić i po prostu patrzy na przyjaciół, którzy w tym momencie byli cali czerwoni, a żyły wychodziły im w każdym możliwym miejscu. Ola patrzyła na całą sytuację zszokowana, nie mogąc się nawet ruszyć. Wiedziałam, że muszę coś zrobić dlatego w końcu się odezwałam. 

- To moje. - Rzuciłam, patrząc na podłogę. 

Nagle wszystko ucichło. Usłyszałam jedynie jak Niall, który stał kilka centymetrów ode mnie, nabiera głośno powietrze w płuca. Kątem oka wyhaczyłam jak Ola ewakuuje się z pokoju w nieznanym mi kierunku. W końcu podniosłam wzrok na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z niedowierzającymi minami, choć to Liam był najbardziej zszokowany moimi słowami. 

- Gdy powiedziałam, że muszę kogoś znaleźć... - Przerwałam, nie mogąc złożyć do kupy swojej wypowiedzi. - Liam mnie znalazł i zabrał woreczek. Posiedział ze mną trochę i potem wróciliśmy tu. - Skończyłam mówić, a moi przyjaciele patrzyli to na mnie, to na Liama nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszeli. 

Niall popatrzył na mnie wzrokiem, którego nigdy nie chciałabym u niego widzieć. Był zawiedziony, zły i załamany. Pokręcił głową i po chwili zniknął za drzwiami wyjściowymi, mocno nimi trzaskając. 

- My... - Zaczął Zayn ale ja jedynie uniosłam dłoń w górę, pokazując tym samym by już nic nie mówił.
- Idźcie za nim. - Rzuciłam cicho i ruszyłam w stronę pokoju, w którym zniknęła Ola. 

Chciałam ją przeprosić za to co się stało i wrócić do hotelu. Następnie się spakować i wrócić do Londynu, albo jeszcze lepiej, do Polski. W końcu udało mi się znaleźć dziewczynę, siedziała na krzesełku przy blacie, trzymając w dłoni szklankę wody. 

- Przepraszam, za to, że popsuliśmy końcówkę posiadówy. Chłopcy już chyba wyszli, ja też będę szła. - Szepnęłam, opierajac się o framugę drzwi.
- Nie masz za co przepraszać, wszyscy mają problemy. Niektórzy mają ich więcej niż inni. - Rzuciła posyłając mi lekki uśmiech.
- Mimo wszystko, przepraszam. Jeśli mogę cię prosić... - Zaczęłam ale dziewczyna mi przerwała.
- Nikomu nic nie powiem, nie musisz się o to martwić. Polubiłam was i staliście mi się bliscy, nie zdradzam osób, które coś dla mnie znaczą. - Podeszła do mnie i przytuliła. - Mam nadzieję, że szybko się pogodzicie. Pasujecie do siebie. - Rzuciła, pocierając dłonią o moje plecy.
- Skąd ty... - Zająknęłam się. - Staraliśmy się dzisiaj trzymać od siebie z daleka.
- Widzę jak na ciebie patrzy, poza tym podejrzewałam już coś od dłuższego czasu. - Zaśmiała się słodko.
- Dziękuję. - Odparłam, odwzajemniając widniejący na jej twarzy uśmiech. - Będę już szła. Dziękuję w imieniu swoim i chłopaków za zaproszenie i jeszcze raz przepraszam, za to co się stało.
- Spokojnie. To ja powinnam dziękować. 

Ruszyłam w stronę wyjścia z zamiarem zamówienia taxi ale jak się okazało, na podjeździe czekało na mnie jedno z aut. Za jego kierownicą siedział Geo, a na miejscu pasażera przygnębiony Liam. Wsiadłam do środka bez słowa i równie cicho jak zaczęliśmy jazdę powrotną, tak ją skończyliśmy. Widziałam jak Geo spogląda na mnie we wstecznym lusterku z zawodem w oczach. Nie mogłam tego znieść dlatego po prostu spuszczałam wzrok na swoje buty. Wiedziałam, że nie jestem winna temu, o co mnie posądzają ale mimo wszystko, niesamowicie bolało mnie to jak teraz wszyscy na mnie patrzyli. Nie chciałam nawet myśleć, co w tym momencie chodzi po ich głowach i jak bardzo zmieniło się ich zdanie na mój temat. Mimo wszystko, była jedna myśl, która trzymała moją psychikę w całości. Pomogłam Liamowi, on nie zniósłby, gdyby jego przyjaciele patrzyli na niego w ten sposób. Moim zadaniem było mu pomóc i miałam zamiar to zrobić. Nawet kosztem utracenia całej reszty. Dojechaliśmy pod hotel, pod którym oczywiście stało mnóstwo fanek. Gdy tylko zobaczyły Liama, wysiadającego z auta wpadły w szał i zaczęły wykrzykiwać prośby i błagania o to by podszed do nich, dał im autograf, bądź zrobił sobie z nimi zdjęcie. On jednak, przytłoczony dzisiejszymi wydarzeniami, wydawał się ich nawet nie słyszeć. Szedł z głową spuszczoną w dół, kierując się wprost do wejścia. Od razu ruszył w stronę windy, a ja nieco się ociągając pojechałam następną. Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko, nie wiem ile tak leżałam, ale w pewnym momencie usłyszałam walenie do drzwi, podniosłam się i otworzyłam je. Stał w nich Liam, który ledwo łapał oddech.

- Czemu to zrobiłaś?! - Krzyknął zatrzaskując za sobą drzwi i stając na wprost mnie.
- Zrobiłam co? - Odparłam nieco głupkowato.
- Czemu wzięłaś winę na siebie? Teraz będę musiał patrzeć jak wszyscy mają ci za złe, coś czego nie zrobiłaś. - Pisnął rozpaczliwie.
- Przestań, wiem, że gdy będziesz gotowy to wszystko im wyjaśnisz. W tym momencie jestem gotowa wziąć na siebie winę, jeśli to w jakikolwiek sposób mogłoby ci pomóc się pozbierać. - Odparłam kładąc dłoń, na jego ramieniu.
- Ty nic nie rozumiesz. - Zaczął przechodząc obok mnie i siadając na łóżku, schował twarz w dłoniach. - Oni myślą, że ja ci pomogłem, że powstrzymałem cię od tego. Rozumiesz? Myślą, że jestem jakimś pieprzonym bohaterem, kiedy to ja jestem tym złym! Paul jest wściekły. Niall powiedział mu o wszystkim, on jest wściekły, że nie powiedziałaś mu o swoich porblemach, których de facto, nie masz.
- Sama postanowiłam, że wezmę na siebie winę. Nie obwiniaj się o to. Ja sobie poradzę, teraz najważniejszy jesteś ty i to byś uwolnił się od tego świństwa. A ja pomogę ci w tym jak tylko będę mogła. Rozumiesz? - Zapytałam i podeszłam do siedzącego chłopaka. 

On oparł swoję głowę na moim brzuchu, ja natomiast zaczęłam dłońmi, gładzić jego ramiona.

- Nie wybaczę sobie, jeśli przeze mnie bedziesz miała problemy. - Zaczął kręcić głową.
- Jeśli będę miała problemy, to z własnej winy. Ty masz myśleć o sobie i o swoim dobru. 

Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas, wciąż powtarzałam chłopakowi, że ma zając się sobą. W końcu postanowił, że wróci do siebie bo jest zmęczony tym co działo się wieczorem, nie dziwiłam się. Zegarek wskazywał już trzecią w nocy i ja również padałam z nóg. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie, dlatego gdy tylko chłopak wyszedł, a ja położyłam głowę na poduszce, usnęłam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi, spojrzałam na zegarek, któy wskazywał szóstą rano. Podeszłam powolnym krokiem do drzwi i otworzyłam je. 

- Paul chce z tobą rozmawiać. - Rzucił w moją stronę jeden z ochroniarzy, którego imienia nie pamiętałam.
- Tylko się przebiorę i za moment przyjdę. Gdzie czeka? - Odparłam, przecierając zaspane oczy.
- U niego w pokoju. 223. - Rzucił jeszcze mężczyzna i odwracając się na pięcie, ruszył w stronę windy.
Wróciłam do wnętrza pokoju i wygrzebałam z walizki kilka ubrań, które następnie na siebie zarzuciłam. W łazience zmyłam wczorajszy makijaż i związałam włosy w kucyka. Następnie z niewyobrażalnie mocno bijącym sercem, wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Wjechałam windą na wyższe piętro i coraz bardziej się denerwując zmierzałam do pokoju Paula. 220...221...222...223. Westchnęłam głośno i lekko zapukałam. Po chwili drzwi się otworzyły, a Paul widząc, że to ja, bez słowa wrócił do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam do stolika, przy którym siedział, zajęłam krzesełko naprzeciw niego. Sekundy, które minęły wydawały mi się trwać wieczność. Mężczyzna westchnął głośno i w końcu wypowiedział pierwsze słowa. 

- Wiesz czemu chciałem się z tobą spotkać? - Zapytał, a ja przytaknełam nie odrywajac wzroku od stolika. - Całą noc myślałem nad tym co ci powiedzieć ale nic nie wydawało się być odpowiednie. Wszyscy niesamowicie się do ciebie przywiązaliśmy, wszyscy staraliśmy się być dla ciebie wsparciem bo wiedzieliśmy jak dużo na tobie ciąży. - Przerwał, a ja zaczęłam rozumieć o co chodzi. - Nadal jesteśmy ale... cała ta sytuacja... - Jąkał się, co źle wróżyło. - Cała ta sytuacja może zaszkodzić chłopakom. Jeśli wyjdzie na jaw, że osoba z ich tak bliskiego otoczenia, ma do czynienia z takimi używkami... Przepraszam ale muszę cię zwolnić i odesłać do Londynu. Nie zrozum mnie źle, nie zabraniam ci kontaktu z nimi ale... - Nie dałam mu skończyć, wchodząc mu w słowo.
- Rozumiem, nie tłumacz. Spodziewałam się tego. Przepraszam, że zawiodłam ciebie i resztę ekipy. Kiedy jest najbliższy lot do Londynu? - Zapytałam, próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Za dwie godziny. - Odparł cicho.
- Zarezerwuj mi bilet, pójdę się spakować. Dojadę taxówką, żeby nikt nie musiał się fatygować. Jeszcze raz przepraszam Paul i naprawdę rozumiem twoją decyzję. - Szepnęłam wstając z krzesełka.
- Trzymaj sie. Jeśli będziesz miała jeszcze ochotę się do mnie w ogóle odzywać to daj znać jak żyjesz. - Uśmiechnął się, przytulając mnie.
- Jasne. - Odparłam i wyswobadzając się z jego uścisku, wyszłam na korytarz. 

W pokoju, zaczęłam się pakować. Wszystkie ubrania, które leżały wcześniej na podłodze, teraz były poskładane i znajdowały się w walizce. Rozejrzałam się jeszcze dookoła, zastanawiając się czy wszystko wzięłam lecz łzy, które teraz spływały po moich policzkach zamazywały mi całe pole widzenia. Chciałam wynieść się z hotelu zanim ktokolwiek zorientuje się, że mnie nie ma. Szczególnie, chciałam stąd zniknąć zanim, któryś z chłopaków się obudzi. Chwyciłam za rączki walizek, w ich znoszeniu pomógł mi Geo, który nie odezwał się nawet słowem. Dopiero, gdy wręczał mi bilet, gdy staliśmy już przed wejściem do lotniska zabrał głos.
- Trzymaj się mała. Chciałbym ci jakoś pomóc...
- Przestań, bo będę płakała. Dam sobie radę. Powiedz chłopakom, że ich przepraszam.
- Nie pożegnałaś się z nimi? - Zapytał zszokowany
- Nie. - Pokręciłam głową i przytuliłam mężczyznę. 

Pomachałam mu na pożegnanie i zniknęłam wewnątrz budynku. Ruszyłam w stronę odprawy, która minęła niesamowicie szybko. Zaledwie godzinę po przyjeździe, siedziałam w samolocie, który wzbijał się w powietrze. Była godzina ósma, a zważając na wydarzenia z wczoraj, mogłam zakładać, że chłopcy jeszcze śpią. Mój lot trwał już cztery godziny, gdy dostałam sms. Spojrzałam na ekran, na którym wyświetlało się imię nadawcy. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam kilka słów w niej zawartych. 

- 'Gdzie jesteś? Szukam cię.'
- 'Wracam do Londynu, Niall. Przepraszam.' - Nacisnęłam przycisk 'wyślij' i wyłączyłam telefon, ponieważ łzy ponownie tego dnia, zaczęły spływać po moich policzkach i nie miałam siły czytać dalszych wiadomości, które mogą pojawić się na moim telefonie. 


_______________________________________________________________________________


Więc co sądzicie o tym co dzieje się w tym momencie w życiu bohaterów? Ja sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, jestem zagubiona. :c

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 56

Widziałam, że przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. Stała w drzwiach z szeroko otwartymi oczami, którymi wpatrywała się we mnie nieustannie. W końcu zdobyła się na przytaknięcie głową i odsunęła się na bok, wpuszczając mnie tym samym do środka. Posłałam jej uśmiech, który za moment odwzajemniła.

- Chcesz może kawy, herbaty? - zapytała prowadząc mnie do salonu
- Jeśli mogłabym prosić o wodę to byłabym niesamowicie wdzięczna. - odparłam opadając na kanapę
- Jasne, zaraz wrócę. - skinęła i zniknęła w innym pokoju
- Mogłabym gdzieś tu zapalić? - zapytałam, gdy postawiła przede mną szklankę
- Chodź na górę, mam tam balkon. Sama chętnie zapalę. - posłała mi lekki uśmiech i ruszyła w stronę schodów co zrobiłam i ja

Weszłyśmy do jak mniemam jej sypialni. Nie była duża ale przytulna, sprawiała że aż chciało się w niej być. Kolorowe ściany, duże łóżko pod jedną z nich, biurko po przeciwnej stronie... Spokojnie i cicho. W końcu przeszłyśmy na balkon, pod jedną ze ścian stała ławeczka niewielkich rozmiarów, na której idealnie mieściły się dwie osoby. Obie wyjęłyśmy papierosy i odpaliłyśmy je, na początku żadna z nas się nie odezwała. Ona nadal zszokowana, a ja niezbyt ufna.

- Przepraszam, że pytam... - zaczęła - ale nie daje mi to spokoju. - zacięła się, a ja spojrzałam na nią dając jej do zrozumienia by mówiła dalej - Co się stało, że przyjechałaś do mnie? Znaczy nie żeby mi to przeszkadzało wręcz przeciwnie.. Cieszę się ale.. sama rozumiesz. - lekko się plątała w swojej wypowiedzi
- Pokłóciłam się... - zaczęłam i kontynuowałam po chwili namysłu - w sumie to nie pokłóciłam się. Cholera.. nawet nie wiem dokładnie o co chodzi. Wypiłam i po prostu skumulowało się kilka... wydarzeń(?), które sprawiły, że poczułam się zraniona, zawiedziona i opuszczona. - wzruszyłam ramionami i zaciągnęłam się dymem - Boże jaka ja jestem głupia. - pacnęłam się w czoło i pokręciłam głową z pożałowaniem dla samej siebie
- Nie jesteś głupia. - mówiąc to wydawała się być pewna swoich słów - Ciąży na tobie spora presja i wiele się wokół ciebie dzieje, normalne że w którymś momencie potrzebujesz wyciszenia i że masz czasem różne odczucia wobec niektórych spraw.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niej i zgasiłam papierosa przy okazji ziewając
- Pewnie jesteś zmęczona, dam ci zaraz jakąś pościel i... - przerwałam jej
- Prześpię się na kanapie. - uśmiechnęłam się
- Jeśli tak wolisz. - odwzajemniła gest

Po dwóch minutach znów byłyśmy w środku, a ja zabierając poduszkę i koc, które dostałam zeszłam znów na dół i położyłam się na kanapie. Wystarczyło, że zamknęłam oczy i nie pamietam co było dalej. Od razu usnęłam próbując nie myśleć o tym co stało się dzisiaj.
Obudziło mnie ciągłe wibrowanie telefonu. Miałam wrażenie, że za moment rzucę nim o ścianę bądź rozwalę młotkiem. Warknęłam pod nosem i wyciągnęłam po niego rękę. Na ekranie wyświetlał się numer Harry'ego. W tym momencie nie miałam kompletnie ochoty odbierać połączeń od któregokolwiek z nich więc się rozłączyłam. Tak, wiem. Głupie i dziecinne zachowanie ale w tym momencie naprawdę nie miałam na to kompletnie siły. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. W tym momencie dobiegły mnie dźwięki naczyń więc podniosłam się powoli i przeciągnęłam po czym ruszyłam w stronę kuchni.

- Dzień dobry. - rzuciłam z uśmiechem widząc szykującą śniadanie Olę
- Hej, mam nadzieję, że cię nie obudziłam? - spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem
- Nie, to mój telefon nie daje o sobie zapomnieć. - pomachałam nim bo znów zaczął wibrować
- Może powinnaś odebrać?
- W tym momencie jeszcze nie, oddzwonię gdy będę miała na to siłę.
- W takim razie zapraszam do stołu. Nie jest to jakieś wypasione żarcie bo niestety nie mam zbyt wiele w lodówce w tym momencie. - w głosie wyczułam przepraszającą nutkę
- Spokojnie, sądzisz że co jem na co dzień, kawior? - zaśmiałam się
- W sumie... możliwe. - mruknęła pod nosem wbijając wzrok w talerz
- Pyszne. - rzuciłam biorąc gryza kanapki i przepijając go łykiem kawy
- Cieszę się. - posłała mi szczery uśmiech, który odwzajemniłam
- Cholera. - mruknęłam, gdy telefon znów zawibrował

Nawet nie chciało mi się wstawać od stołu by oszczędzić dziewczynie słuchania tej rozmowy więc w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę i po chwili przykładałam telefon do ucha.

- Słucham? - rzuciłam znudzonym tonem
- Boże! W końcu! - Louis krzyknął tak głośno, że Ola spojrzała w moją stronę wielkimi oczami - Gdzie ty się podziewasz? Wiesz ile razy dzwoniliśmy?!
- Nie krzycz, nie wiem bo nie patrzyłam, jestem... gdzieś. - odparłam spokojnym głosem
- Gdzieś. Gdzieś? Gdzieś?! - znów krzyk - Wszyscy się o ciebie martwimy.
- Louis spokojnie, nic mi nie jest. Będę w hotelu za pół godziny. Przeżyjesz?
- Odliczam czas. Jeśli nie będzie cię za pół godziny to sam pojadę cię szukać.
- Jasne. - mruknęłam i rozłączyłam się - Przepraszam ale będę musiała się zbierać. - rzuciłam w stronę dziewczyny
- Nie ma sprawy, rozumiem. - posłała mi lekki uśmieche

Już miałam wychodzić, gdy pacnęłam się w czoło i odwróciłam do Oli.

- Wszystkiego najlepszego. - uśmiechnęłam sie i przytuliłam ją - Dziękuję za przenocowanie.
- Dziękuję i... nie ma sprawy. - odparła szczerząc się niesamowicie
- Do zobaczenia wieczorem. - rzuciłam wychodząc
- Przyjdziecie?! - pisnęła niedowierzając
- Jasne. - odparłam i machając jej na pożegnanie, wsiadłam do zamówionej taxi

Po piętnastu minutach byłam pod hotelem, w którym byłam zakwaterowana razem z resztą zespołu. Wcześniej zadzwoniłam do Geo żeby wyszedł po mnie przed hotel bo inaczej nie udałoby mi się dostać do środka ponieważ ilość dziewczyn znajdujących się przed wejściem była wręcz przerażająca. Wysiadłam z auta biorąc przy tym głęboki oddech. Wysiadłam i gdy spojrzałam na zdenerwowaną minę mojego ochroniarza, wiedziałam że mam przerąbane.

- Możesz się do mnie odezwać? - zapytałam błagalnym tonem
- Nie. Jestem zły. - odparł wrogo
- Przepraszam, nie chciałam żebyś się martwił. - chwyciłam go za ramię
- Mogłaś mi powiedzieć, że chcesz wyjść. Szukałem cię przez godzinę, nie odbierałaś telefonu. Nikt nie wiedział, gdzie jesteś. Czy ty jesteś niepoważna?! - krzyknął, a wszystkie fanki zwróciły wzrok w naszą stronę
- Jestem, wiem i przepraszam. Byłam głupia i nie wiem co myślałam, nie powinnam wyjść bez słowa. Czy teraz możesz już nie patrzeć na mnie w taki sposób? Rozumiem swój błąd.
- No. - rzucił i uśmiechnął się

Ja przez chwilę stanęłam w miejscu zdezorientowana. W jednej chwili mam wrażenie, że ma ochotę mnie zabić, a w drugiej posyła mi szeroki uśmiechem. Nigdy go nie zrozumiem. Westchnęłam i lekko uśmiechając się pod nosem, ruszyłam w dalszą drogę za ochroniarzem. Weszliśmy do budynku, a po dosłownie kilku sekundach obok mnie znalazł się Paul, Harry, Louis i Zayn. Trójka z nich uściskała mnie i ucałowała w czoło mówiąc żebym im więcej tego nie robiła, natomiast ten pierwszy, najgroźniejszy.. patrzył na mnie nieokreślonym wzrokiem. Ja sama przez moment szukałam pozostałych członków zespołu ale nie było ich w pobliżu.

- Mogę cię prosić? - usłyszałam głos Paula, dość głośno przełknęłam ślinę ale ruszyłam za nim

Weszliśmy do bufetu, który znajdował się na parteże hotelu. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a ja nie wiedziałam gdzie podziać wzrok, bałam się spojrzeć na niego.

- Możesz mi wyjaśnić co stało się w tym klubie? - zapytał mężczyzna
- Zależy co chcesz wiedzieć. - odparłam i w końcu na niego spojrzałam
- Może zacznijmy od tego czemu Niall wrócił wcześniej i skończmy na tym dlaczego zniknęłaś na całą noc. Hm?
- Nie wiem czemu Niall zniknął, wydaje mi się że mógł być... zazdrosny(?) o to że spędziłam trochę więcej czasu z przyjacielem, który w tym momencie grał w klubie.
- Rozumiem.. - odparł po chwili namysłu - a teraz wytłumacz czemu zniknęłaś.
- Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, potrzebowałam chwili dla siebie. Nie jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim co dzieje się wokół mnie. Czuję się wypompowana z sił i ze wszystkich emocji. Potrzebuję czasu zeby się do tego wszystkiego przyzwyczaić. - wydusiłam z siebie patrząc mu prosto w oczy
- Dobrze. Masz prawdo do czasu dla siebie tylko proszę cie... następnym razem daj jakieś znaki życia. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
- Jakoś tego nie widzę. - szepnęłam pod nosem ale on i tak usłyszał
- Nie wiem co gryzie Liama więc nie będę go usprawiedliwiał ale Niall.. on nie umie sobie jeszcze poradzić ze wszystkim co się między wami dzieje. On też potrzebuje czasu. - posłał mi pocieszający uśmiech - No nic, - klasnął w dłonie - słyszałem, że dzisiaj też chcecie gdzies wyjść?
- Tak, właśnie. Pamietasz tą fankę z M&G, która dała mi zdjecie? - zapytałam, a on przytaknął - Ma dzisiaj urodziny i robi domówkę, to u niej spędziłam noc. Wydaje się być... normalna. - uśmiechnęłam się
- Oczywiście zabierzecie ze sobą ochroniarzy. Przynajmniej trzech, ale pozwalam wam iść.
- Dzięki. - rzuciłam i uścisnęłam go
- Nie ma sprawy. Pamiętaj, następnym razem daj znać.

Przytaknęłam na znak, że rozumiem i wstałam od stolika. Od razu ruszyłam w stronę swojego pokoju. Chciałam wziąć prysznic i przebrać się w czyste i wygodne ubrania. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po godzinie byłam ogarnięta i gotowa do funkcjonowania. Z racji tego, że nie chciało mi się wychodzić z pokoju, chwyciłam aparat, laptopa i z papierosem wyszłam na balkon. Zgrałam zdjęcia i zaciągając się dymem zaczęłam je obrabiać i wybierać te które nadają się do czegokolwiek innego niż do śmieci. W sumie muszę przyznać, że chłopcy są fotogeniczni co znacznie ułatwia pracę. Nawet nie wiem kiedy, zaczęło się ściemniać co oznaczało że przesiedziałam na balkonie spory kawałek czasu. Urządzenia odłożyłam na stolik i wyszłam z pokoju, skierowałam się w stronę pokoju Harryego, zapukałam i czekałam aż drzwi się otworzą.

- Hej, przypominam tylko o tym, że dzisiaj wychodzimy. - uśmiechnęłam sie widząc go bez koszulki
- Jasne, właśnie miałem iść przypomnieć o tym chłopakom ale może ty chcesz to zrobić? - zapytał swoim zachrypniętym głosem
- Nie.. - odparłam po chwili zawahania - mam jeszcze sporo do zrobienia.
- Jasne. - mruknął lecz na twarz przywołał uśmiech, starałam się ignorować to że jest sztuczny

Pomachałam i znów ruszyłam do siebie. Zaczęłam przeglądać rzeczy, które miałam w walizce i szczerze mówiąc nie miałam pojęcia w co się ubrać więc wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do osoby, która miałam nadzieję mi pomoże.

- Słucham? - usłyszałam w słuchawce
- Potrzebuję pomocy Lou. Nie wiem w co się ubrać. - rzuciłam błagalnym tonem
- Zaraz przybędę na pomoc. - parsknęła śmiechem i rozłączyła sie

Odetchnęłam z ulgą i odrzuciłam telefon na łóżko, na które po chwili sama się rzuciłam w oczekiwaniu na dziewcyznę. Przyszła dość szybko bo już po pieciu minutach otwierałam jej drzwi. Nie bawiła się w szukanie rzeczy w mojej walizce po prostu podała mi już wcześniej przygotowane rzeczy i rozkazała się w nie przebrać. Nie dyskutowałam, w końcu sama ją prosiłam o pomoc. Od razu ruszyłam do łazienki, w której zaczęłam wciskać się w przygotowane rzeczy. Muszę przyznać, że gdy spojrzałam w lusto to byłam w niemałym szoku. Wyglądałam... zajebiście. Zaśmiałam się pod nosem, gdy wypowiedziałam te słowa do lusta. Nie miałam w zwyczaju zachwalać swojego wyglądu ale dzisiaj... to inna sprawa. Wyszłam z łazienki, a gdy Lou mnie zobaczyła automatycznie zaklaskała w dłonie i rozkazała zapozować do zdjęcia. Zrobiłam to niezmiernie chętnie.


Poinformowała mnie jeszcze jedynie, że wrzuca je do internetu. Nie miałam nic przeciwko więc już po chwili pewnie wszyscy jej obserwatorzy je widzieli. Miałam to w sumie gdzieś. Nie przeszkadzało mi to więc co się będę przejmowała, zwłaszcza, że dzisiaj się sobie podobałam.

- Ty nie jedziesz z nami? - zapytałam zdziwiona tym, że Lou się nie szykowała
- Nie, jestem zmęczona. Chyba coś mnie bierze. - odparła wzdychając
- Może z tobą zostanę? - podeszłam do niej bliżej
- Coś ty, dam radę. Poza tym samotność mi nieznana. - zaśmiała się co zrobiłam i ja rozumiejąc co ma na myśli

Nikt tu nie czuł się samotny, co chwila pojawiała się jakaś osoba z ekipy, bandu lub supportu i zagadywała, rozśmieszała bądź nie wiem co jeszcze robiła. Tu zawsze było wesoło i głośno. Razem wyszłyśmy z pokoju, a ja wpadłam na Louisa, który jak potem się okazała właśnie szedł mnie poinformować, że jedziemy. Pożegnałam się z Lou i ruszyłam z chłopakiem na dół.

- Wyglądasz... wow. - rzucił uśmiechając się do mnie
- Dzięki. - odparłam z uśmiechem - Ty też.
- Och bo się zarumienię. - powiedział słodkim głosikiem na co parsknęłam śmiechem

Wsiedliśmy do auta, jak się okazało jechałam z nim i Zaynem oraz dwoma ochroniarzami. Zaczynało denerwować mnie to, że Niall i Liam unikają mnie cały dzień. Chociaż w końcu i tak się spotkamy, w końcu bedziemy na jednej imprezie w dość małym domu. Nie uciekną. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Impreza już trwała, choć nie była ogromna i strasznie głośna to i tak dało się usłyszeć jej dźwięki. Po chwili zobaczyłam Olę wychodzącą z domu i niosącą dwa kubeczki, które jak mniemam były wypełnione alkoholem.

- Heeej! - krzyknęła i mnie przytuliła - Dawno się nie widziałyśmy. - zaśmiała się
- Aż od... rana! - odparłam również się śmiejąc

Następnie przywitała się z cała resztą, a ja w końcu miałam zaszczyt(?) ujrzeć dwie osoby, które ukrywały się cały dzień. Liam nawet na mnie nie spojrzał, natomiast Niall patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Zaczeliśmy się poruszać w stronę wejścia, gdy poczułam na swoim nadgarstku uścisk.

- Zaraz do was dołączymy. - rzucił blondyn i poczekał aż reszta zniknie we wnętrzu domu - Zniknęłaś na całą noc. - szepnął spuszczając wzrok na swoje dłonie
- A ty zniknąłeś z klubu nie mówiąc nawet o tym. - odparłam z wyrzutem
- Przepraszam, nie wiem co mi się stało. Po prostu czułem, że muszę wyjść. Ale ty zniknęłaś na całą noc, nie dając znaku życia. Wiesz jak ja się o ciebie martwiłem? Miałem milion myśli o tym co ci się mogło stać, a gdy pomyślałem, że... - przełknął ślinę - mogło ci się coś stać... boże nawet nie wiesz co bym wtedy zrobił. - szepnał ukrywając twarz w dłoniach
- Przepraszam. - szepnęłam rzucając się w jego ramiona - Jestem głupia, nieodpowiedzialna, przepraszam. - mówiłam jednym ciągiem

Niall nie odpowiedział już nic, chwycił moją twarz w dłonie i pocałował namiętnie, gładząc przy tym moje policzki.

- Chodźmy. - rzuciłam chwytając jego dłoń w swoją i ciągnąc w stronę domu

On jedynie się zaśmiał i podążył za mną. Od razu po przekroczeniu progu do moich uszu dobiegła muzyka i dźwięk rozmów. Szukałam wzrokiem reszty znajomych, których udało mi się znaleźć stojących w salonie i rozmawiających o czymś z Olą. Jedyną osobą, której nie widziałam był Liam, a ja zaczynałam się o niego martwić. Jego zachowanie było dziwne i niepokojące.

- Niall, zaraz do ciebie wrócę. Muszę kogoś poszukać. - rzuciłam do chłopaka, puszczając jego dłoń
- Ale wróć. - odparł i cmoknął mnie w policzek

Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w poszukiwania przyjaciela. Przeszłam wszystkie pokoje, które znajdowały sie na dole ale nie udało mi sie go znaleźć wiec ruszyłam na górę. Pierwszym pokojem do któego weszłam była sypialnia Oli i jak sie okazało, trafiłam w dziesiątkę. Weszłam po cichu zamykając za sobą drzwi. Liam siedział na krzesełku przy biurku z głową spuszczoną w dół.

- Liam? - szepnęłam nie wiedząc co się dzieje, nie odpowiedział - Liam. - powiedziałam już głośniej

Chłopak podniósł głowę jakby zdezorientowany i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

- Liam, co się dzieje? Boję się o ciebie. - powiedziałam podchodząc do niego
- Nic. - rzucił wrogo - Zostaw mnie w spokoju. - warknął i odwrócił się tyłem
- Nie, jesteś moim przyjacielem. Chcę ci pomóc. - położyłam dłoń na jego ramieniu
- Nie jestem! - wrzasnął i wstał, zrzucając tym samym moją dłoń - Nikt nie jest, nikt mnie nie zna! Nikt nie wie co jest dla mnie dobre! - zaczął chodzić po pokoju
- Uspokój się, daj sobie pomóc. - mówiłam spokojnym głosem starając się zbliżyć do chłopaka
- Nie chcę pomocy, nikt nie może mi pomóc! Idź na dół, do Nialla. Martwi się. - znów oschły ton
- Nie. - rzuciłam ostro i podeszłam do niego, złapałam jego twarz w dłonie i zmusiłam by na mnie spojrzał

Przeraziłam się, gdy zobaczyłam wielkość jego źrenic, wokół nich były tylko niewielkie brązowe obramówki.

- Ćpałeś?! - krzyknęłam niedowierzając
- Gówno cię to powinno interesować!- wyrwał twarz z moich dłoni
- Interesuje mnie to jak cholera! Dlaczego?
- Bo dzięki temu czuję, że mam w sobie jeszcze jakiekolwiek emocje. To wszystko co jest dookoła mnie zabija, rozumiesz?!
- To nie powód żeby sięgać po takie środki. - szepnęłam
- Ty nic nie rozumiesz. - jego gniewny ton zaczynał zmieniać się w płaczliwy - Nikt nie rozumie.. ja sam nie rozumiem. - dokończył wahając się
- Liam, posłuchaj mnie. Jestem tu, chcę ci pomóc. Możesz mi zaufać. Jestem tu dla ciebie, rozumiesz? - mówiłam spokojnie, podchodząc coraz bliżej

W końcu chwytając jego koszulkę, przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam najmocniej jak potrafiłam. Poczułam jak nogi uginają się pod nim i oboje opadliśmy na ziemię. On wtulił twarz w moje ramię, a ja po chwili poczułam jak moja koszulka robi się mokra a nim szarpią kolejne fale szlochu. Płakał. Płakał z bezsilności, złośni i smutku, a ja nie wiedziałam w tym momencie jak moge mu pomóc.

- Będzie dobrze, poradzimy sobie. - szepnęłam całując jego policzek i muskając palcami jego ramię

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 55

W końcu wróciłam do domu więc mogę się zabrać za pisanie rozdziału dla was. :)
_____________________________________
Kilkakrotnie próbowałam przeczytać co jest na kartce bo niesamowicie mnie to interesowało ale gdy tylko ją wyciągałam z kieszeni i podstawiałam ją pod oczy coś się działo i musiałam ją znów chować. W końcu chłopcy zaśpiewali ostatnią piosenkę i zeszli ze sceny. Ja zrobiłam jeszcze kilka zdjęć i ruszyłam w ich stronę. Miałam właśnie znów zrobić podejście do przeczytania kartki, gdy obok mnie stanął Niall i ucałował czule. Po chwili obok nas wyrósł Paul i spojrzał w naszą stronę znacząco, następnie skinął głową w stronę jednego z pomieszczeń. Przełknęłam głośno ślinę tak samo jak blondyn, a następnie ruszyliśmy za mężczyzną. Paul usiadł na fotelu, dłonią wskazując byśmy my usiedli na kanapie. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak stresowałam, Niall chyba czuł moje emocje bo mocniej ścisnął moją dłoń, a gdy na niego spojrzałam to uśmiechnął się dodając mi tym otuchy.

- Mieliście zamiar mi powiedzieć? - zapytał ochroniarz, gdy zajeliśmy swoje miejsca
- Tak, po prostu nie było ku temu odpowiedniej okazji. - odparł blondyn, natomiast mężczyzna spojrzał na mnie
- Niall, możesz nas zostawić? - zapytałam chłopaka spoglądając na niego
- Jesteś pewna? - usłyszałam w odpowiedzi jego cichy szept

Ja jedynie kiwnęłam głową i patrzyłam na oddalającą się sylwetkę blondyna, a po chwili na to jak znika za drzwiami.

- Przepraszam Paul wiem, że mój związek z Niallem nie powinien mieć miejsca. W końcu pracuję dla niego i dla reszty zespołu. - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu, mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę nieokreślonym wzrokiem lecz po minucie usłyszałam jego donośny śmiech
- Nie martw się, nie mam ci tego za złe. Czekałem na to aż nasz blondynek znajdzie w końcu kogoś odpowiedniego dla siebie. Zastanawia mnie tylko czemu wcześniej mi o tym nie powiedzieliście? Ja powinienem wiedzieć o tym jako pierwszy.
- Baliśmy się. - szepnęłam a on spojrzał na mnie rozbawiony
- Spokojnie, przecież nie mogę wam zabronić być ze sobą. To wasze życie, tylko uważajcie na to co was łączy. Fanki chłopaków nie są zbyt przyjaźnie nastawione do ich partnerek. - posłał mi pocieszający uśmiech
- Wiem o tym doskonale. Mam nadzieję, że jakoś dam sobie z tym wszystkim radę.
- Ja również. A teraz idź się pokaż Niallowi bo coś mi się wydaje, że się o ciebie martwi w tym momencie.
- Na sto procent. - zaśmiałam się i po uściśnięciu Paula, wyszłam z pokoju

Zaczęłam poszukiwania chłopaków, po drodze spotkałam ochroniarza, który w końcu udzielił mi wskazówek gdzie się ta zgraja znajduje. Otworzyłam drzwi do pomieszczenia i weszłam z szerokim uśmiechem do środka.

- I co? - zapytał blondyn podchodząc do mnie i mocno ściskając
- Wszystko ok, powiedział tylko że musimy uważać. - uśmiechnęłam się słodko i ucałowałam go w usta
- Ej gołąbeczki, nie chcę wam przerywać... - zaczął Harry, a my na niego spojrzeliśmy - ale insteresuje mnie tajemniczy napis na zdjęciu, które dostałaś od dziewczyny. - wyszeczył się w naszą stronę
- Zapomniałam o nim. - puknęłam się w czoło i wyciągnęłam z kieszeni zdjęcie, przeleciałam wzrokiem po czarnych literkach, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech - Macie ochotę wyskoczyć jutro na domówkę? - zapytałam spoglądając na każdego z nich
- To znaczy? - zapytał Louis unosząc brew
- Jest adres, data i godzina z dopiskiem "zapraszam na urodzinową domówkę". - zacytowałam
- W sumie, czemu nie? Jutro mamy wolne. Trzeba tylko zapytać Paula. - uśmiechnął się Liam
- Myślę, że to będzie jej najlepszy prezent w życiu. - zatarł ręce Zayn
- Ja też tak myślę. - przytaknęłam i usiadłam na kanapie obok niego

Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął co odwzajemniłam. Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam powieki. Byłam zmęczona, a musiałam czekać na chłopaków, którzy nie mogli jeszcze opuścić obiektu. Nagle zadzwonił mój telefon więc wyjęłam go z kieszeni i jak to miałam w zwyczaju odebrałam bez patrzenia na ekran.

- Słucham? - rzuciłam do mikrofonu
- Hej, przeszkadzam? - usłyszałam tak dobrze znany mi głos
- Hej, nie. Co jest? - zapytałam, uśmiechając się pod nosem
- Pomimo, że miałem mieć wolne to będę dzisiaj grał w jednym z klubów. Myślałem, że może miałabyś ochotę wpaść?
- Jasne, że tak. Za ile i gdzie? Będę musiała wstąpić do domu żeby się przebrać.
- Po co się przebierać? Ty zawsze ślicznie wyglądasz. - rzucił, a ja się zaśmiałam
- Już nie komplementuj.

Chłopak podał mi jeszcze godzinę i adres. Gdy się rozłączyliśmy zorientowałam się, że każdy z moich towarzyszy przygląda mi się zaciekawiony.

- Więc, gdzie się dzisiaj bawimy? - zapytał Louis widząc, że czuję się lekko zakłopotana
- Jeśli chcecie to możecie iść ze mną do Red Club. - uśmiechnęłam się
- W takim razie może powinniśmy się w końcu stąd zebrać? - rzucił Harry i podniósł się z kanapy

Wszyscy się z tym zgodziliśmy. Niall objął mnie w talii i wspólnie ruszyliśmy do wyjścia. W końcu pozwolono nam opuścić obiekt więc zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w stronę hotelu. Gdy tam dotarliśmy każdy ruszył do swojego pokoju żeby się uszykować, oczywiście wcześniej dostaliśmy zezwolenie od Paula na wyjście pod warunkiem, że dwóch ochroniarzy pójdzie z nami. Przypadło na Geo i Prestona czyli moich dwóch ulubieńców dzięki czemu nie czułam się w ich towarzystwie źle. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie przyszła pora na suszenie i układanie, makijaż i w końcu wybór stoju z czym jak zawsze mam problem. Po dziesięciu minutach skompletowane ubranie leżało na łóżku, a ja szybko się w nie przebrałam.


Gdy wychodziłam z pokoju natknęłam się właśnie na idącego w moją stronę Liama. Muszę przyznać, że jak zwykle wyglądał nieziemsko. Nawet prosty podkoszulek wyglądał na nim niesamowicie.

- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek
- Dziękuję, muszę przyznać, że mi dorównujesz. - zaśmiałam się, a on pokazał mi język

Zeszliśmy na dół, gdzie czekała już na nas reszta. W sumie wyglądałam podobnie jak Harry. On również miał na sobie koszulę, podarte spodnie i kapelusz, dodatkowo okulary na nosie pomimo tego, że było już ciemno. Przeszliśmy do busa, w którym czekali na nas ochroniarze. Podałam im adres klubu i ruszyliśmy w drogę. Ciągle się śmialiśmy, a chłopcy jak zwykle się wygłupiali. Jedynie Liam patrzył na to wszystko z boku co jakiś czas spoglądając na mnie ukradkiem. Próbował robić to dyskretnie, jednak nie wychodziło mu to. W końcu dojechaliśmy pod wyznaczone miejsce. Wysiedliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w stronę wejścia. Ochroniarze przy drzwiach spojrzeli na nas i zapytali o nazwiska. Podałam swoje dodając, że reszta to moi towarzysze ale chyba nie było to potrzebne bo widziałam, że rozpoznali chłopaków i wpuściliby ich tak czy siak. Moi towarzysze od razu ruszyli zająć jakieś kanapy.

- Ja zaraz do was wrócę. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę ochroniarza stojącego niedaleko - Przepraszam, - zagadnęłam mężczyznę - chciałabym dostać się do Martina.
- Imię i nazwisko. - odparł krótko
- Monika Kwiatkowska.
- Proszę za mną. - uśmiechnął się lekko i wskazał ręką drogę

Skinęłam i ruszyłam za nim. Po chwili znalazłam się na backstage'u.

- Martin! - krzyknęłam widząc uśmiechniętego chłopaka
- Kwiatek! - odkrzknął i mocno mnie przytulił
- Cieszę się, że dałaś radę. Wiem, że dzisiaj pracowałaś. - powiedział odstawiając mnie na ziemię
- Spokojnie, przyprowadziłam ze sobą gości. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie. Hej, a może chciałabyś mi dzisiaj towarzyszyć? - wyszczerzył się
- Wiesz, że to lubię. - odparłam, a on jedynie cmoknął mnie w czoło

Napisałam sms do Nialla żeby się nie martwili bo spotkałam znajomego i niedługo do nich dołączę. W końcu przeszedł czas na wyjście Garrixa na podest. Ruszyłam za nim i już po chwili staliśmy przed tłumami. Chłopak od razu przeszedł do rzeczy i zaczął robić to co wychodzi mu najlepiej, czyli grać. Po chwili wziął mikrofon.

- Dziś mamy specjalnego DJ! M, dawaj! - krzyknął i przepuścił mnie do konsoli

Parsknęłam śmiechem ale zrobiłam to o co prosił. Oczywiście nie umiałam dużo więc już po chwili poczułam jak staje za mną i pomaga mi ogarnąć wszystkie pokrętełka i tak dalej. W końcu postanowiłam wrócić do moich towarzyszy i pożegnałam go słodkim całusem w policzek. Szepnął mi na ucho, że potem do nas dołączy, a ja przytaknęłam. Ruszyłam w poszukiwaniu chłopaków i udało mi się ich znaleźć dość szybko ponieważ zajmowali vipowskie miejsca w jednej z loży.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka utalentowana. - zaśmiał się Louis i zaczął mi bić brawo
- Och, zamknij sie. - rzuciłam i pokręciłam ze śmiechem głową
- Serio nieźle ci szło. - dorzucił Harry i obdarzył mnie szerokim uśmiechem

Reszta chłopaków nic się nie odezwała. Usiadłam koło Nialla, który automatycznie objął mnie ramieniem ale nadal nic się nie odzywał.

- Jesteś zły? - szepnęłam mu na ucho tak by reszta nie słyszała
- Nie. - odparł i wymusił uśmiech
- Widzę, że kłamiesz. - odparłam nieco głośniej
- Wcale, że nie. - rzucił ale ja i tak wiedziałam swoje

Widziałam to w jego oczach i sposobie w jaki do mnie mówił. Był zazdrosny, chociaż nie miałam bladego pojęcia o co. Natomiast nie miałam pomysłu co ugryzło Zayna i Liama. Postanowiłam się dzisiaj tym nie przejmować. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę baru, gdzie zamówiłam cztery shoty i wypiłam je jeden po drugim. Następnie ruszyłam na parkiet, gdzie zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Po kilku minutach poczułam czyjeś dłonie i okazało się, że to dłonie Martina, który zaszczycił mnie szerokim uśmiechem, który odwzajemniłam. Bawiłam się świetnie dopóki nie wróciłam do stolika. Louis, Harry i Zayn gdzieś zniknęłi więc obstawiałam, że po prostu poszli pić. Nialla też nie było co bardzo mnie zdziwiło, jedyną osobą która została w loży był Liam.

- Gdzie wszyscy? - zapytałam siadając obok niego
- Louis i Harry okupują bar, Zayn zniknął w łazience. - odparł odwracając ode mnie wzrok
- A Niall? - zapytałam, lecz nie otrzymała odpowiedzi - Gdzie jest Niall? - ponowiłam pytanie
- Pojechał do hotelu. - wymamrotał pod nosem ale udało mi się zrozumieć
- Jak to "pojechał do hotelu"? - zapytałam oburzona
- Nie wściekaj się, to ty się miziasz na parkiecie z jakimś typkiem. - burknął
- Ja się z nikim nie miziałam, tańczyliśmy. - spojrzała na niego z wyrzutem
- Jak wolisz. - rzucił i wzruszył ramionami

Momentalnie w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Chodziło o wszystko. O to, że blondyn tak nagle zniknął, o to z jaką obojętnością Liam mówił o mojej osobie i o to że oskarżył mnie właśnie o mizianie się z kimś pomimo tego, że mam chłopaka. Zdenerwowana i bezsilna wyszłam z klubu przedzierając się wcześniej przez tłumy tańczących ludzi. Nie chciałam wracać do hotelu, ponieważ czułam się zła i zraniona. Zadzwoniłam po taxi i podałam kierowcy adres pod który ma mnie zawieźć. Było grubo po północy, a ja stałam przed domem, który pierwszy raz widziałam na oczy. W końcu zebrałam się w sobie i nacisnęłam na dzwonek. Drzwi otworzyły się po kilku minutach, ujrzałam w nich zaspaną dziewczynę, której oczy momentalnie się powiększyły, gdy mnie zobaczyła.

- Cześć, przepraszam że o tej godzinie ale... - zawahałam się - przenocujesz mnie?


_____________
Hmmm, tak. Właśnie tak. Nie mam pojęcia co o tym sądzić. Mam nadzieję, że się spodoba. Jak widzicie dodałam rozdział w czasie, który określiłam po prawej stronie. Cieszycie się? Jeśli tak to przestańcie w końcu pisać, że jestem nieodpowiedzialna.